| |
Zaostrzanie przepisów, w obecnej rzeczywistości powoduje, przy niewystarczającej ochronie, jedynie większą „podaż” dla kłusowników w szerokim tego słowa znaczeniu (również tych z legitymacjami PZW).
Pozwól, że posłużę się przykładem głowacicy, której połów obłożony jest najsurowszymi restrykcjami (z których nota bene Niemcy czy Austriacy posikali by się ze śmiechu).
Mamy wysoki wymiar, okres ochronny, do niedawna na pewnych odcinkach trwający ponad pół roku, mamy matecznik w postaci Pienińskiego Parku Narodowego, mamy limit 1 szt. w tygodniu a do niedawna na pewnych odcinkach 1 szt. na rok. Zarybienia w poprzednich latach liczono w setkach tysięcy sztuk rocznie, a jak jest:
Ryby złowione zgodnie z regulaminem można policzyć na palcach dwóch rąk.
Małe głowatki robią za pstrągi albo dostają programowo w łeb od obrońców białej ryby, limitem to chyba nikt się nie przejmuje no bo jak to sprawdzić, kwiecień i maj to czas gdy agresywna przed i po tarle bierze jak głupia co spora grupa tzw. „łowców głowacic”, zwłaszcza miejscowych, wykorzystuje by w prawdziwy sezon wejść z dodatnim saldem, w nocy na Piaskach czy zanim powstał OS, pod murem w Krościenku można spotkać całe grupy amatorów nocnych i mocnych wrażeń, dzień jest dla frajerów. Tarło to czas masowych mordów tych wielkich ryb, tak było na tarliskach na Muszynce, pot. Tyrawskim, górnym Dunajcu. Teraz jest trochę lepiej.
Ostatnio modne stały się połowy nietykalnych do niedawna populacji w PPN.
Powiedz mi czy podniesienie wymiaru głowacicy do 100cm coś zmieni?
|
