Odp: dramat na dunajcu
: : nadesłane przez
lex (postów: 307) dnia 2008-06-19 20:35:03 z *.internetdsl.tpnet.pl
A niby co zmieni zmiana przepisów? Przeciez sa limity ale są też wędkarze którzy jak tylko maja okazje zabieraja co popadnie i ile popadnie. Jakos im włos z głowy nie spada. Ciekawe dlaczego? Nie w przepisach problem. Wyobraźmy sobie że jednak wprowadzono całkowity zakaz zabierania ryb na całym Dunajcu załózmy nawet że kara za jego łamanie jest okrerślona sztywno i wynosi 15000zł. Pewnie bardzo dziwił by sie Pan że ryb dalej nie ma a łowiąc na Dunajcu miałby Pan okazje pobserwowac wielu wedkarzy którzy po zakończynym łowieniu jakos tak dziwnie rozględaja sie i szukaja czegos w krzakach. Pana zdziwienie pewnie wzrosło by niepomiernie gdyby sie okazało że udaje im sie znaleźć pstrążki po 20 cm. Pstrągi to nie grzyby i jakos tam znaleźć sie musiały wersje o pstragach samobójcach nalezy wykluczyć. Nie mniej jednak zgodnie z Pana życzeniem przepis jest jasny nie budzący wątpliwości interpretacyjnych. Czy uznał by to Pan za sukces. Raczej nie. Teraz ten sam przykład tylko z innym zakończeniem. Gośc wrzuca pstraga do krzaków i łowi dalej przychodzą " smutni panowie" udowadniaja popełnienie czynu zabronionego ( dowody leżą w krzakach) sprawa trafia przed Sąd Grodzki zapada wyrok - jedyny mozliiwy. Obwiniony wnioskuje o rozłożenie na raty - wniosek uwzględniony - 3 raty po 5000zł. Taki sam los spotyka miejscowych "robaczkarzy" tylko że kara - 20 000 zł. Wieść roznosi sie po okolicy ale jeden smiałek postanawia poeksperymenbtowac i zabiera tym razem lipienia 45 cm. Raz mu sie udaje i w glorii chwały opowada kolegom jaki to sprytny jest. Za drugim razem - nie ma tyle szczęscia. I zagadka : czy spróbuje trzeci raz? Zapewne dostrzegł Pan różnicę. Jasna sprawa że opłacenie strazników kosztuje ale bez nich nie ma szans na stosowanie wtedy juz normatywnej zasady no kill. No dobra pieniądze sie znaduja na jednego wedkarza przypada 2 strazników do tego świetnie opłacanych super zaangażowanych w wykonywanie obowiązków słuzbowych. Jednak pewnego pieknego dnia do rzeki pełnej ryb wpadaja ścieki z pobliskiego gospodarstwa jakies przeterminowane chemikalia. Po co chłop ma trzymac to w obejsciu jak nic z tego nie bedzie a rzeka posprzata za niego. Coz to byłby za widok: lipienie 50 cm, pstragi 60cm, głowacice 140 cm. - szkoda że na brzegu i nieco zgnite. Zasada no kill obiwiązuje a jakże do tego jest egzekwoawana i w konsekwencji stosowana a skutek taki że ryb Pan nie połowi. Ostatni juz przykład: piekna złota polska jesień na srodku rzeki stoi gość i drepcząc po gnieździe pstraga holuje lipaska na super delikatny sprzecik #3. Żyłeczka 0,006 , hol trwa 20 min. A co? sportowiec jest całą geba: "i co to za sztuka panie wyholowac lipienia na 0,14 mm kazdy kretyn to potrafi. Ja to prosze Pana lubie sobie z rybka powalczyć poczuc ją a nie wywalic za minute na brzeg. Tylko wisz pan trza ja dobrze zmordówać bo jak nerwy puszczom to urwie żyłke i pójdzie w cholere. Podbieraka ja osobiście panie nie uważam bo ja to sportowiec jestem i daje rybie szanse do kóńca." Na szczęscie naszego asa tym razem nerwy nie poniosły i sprawnym ruchem wydobył leżacego na boku lipienia. Rozgladając się ostentacyjnie ( nie ten nic w krzakach nie schował) wyrzuca lipaska w najsilniejszy nurt - żeby mu nie daj Bóg nie spłoszył reszty stada. Nie wiem jak Pan ale ja nie zdziwiłbym sie na widok wyrzuconego przez nurt tez nieco zgnitego lipienia i to dokładnie tego. Przemnóżmy to przez liczbę - wciąż rosnącą - sportowców i ma Pan bardzo smutny wynik, a w perspektywie nawet nie słynnych 40 lat skutek w postaci sporadycznych kontaktów z rybami. Ciekawe dlaczego przeciez no kill obowiązuje i jest przestrzegane jak V przykazanie. Nic nie wyjdzie z żadnych zakazów nawet egzekwowanych jezeli na problem będziemy patrzec jednostronnie i za przeproszeniem " olewać" jego złozony charakter. TYLKO KOMPLEKSOWE DZIAŁANIA ZMIENIA TEN SMUTNY STAN RZECZY. Do celu w tym przypadku prowadza dwie drogi; !podjecie szybkich radykalnych działań w wielu kierunkach zmierzających do wyeliminowania zagrożeń ( np. oczyszczalnie ścieków w tym przydomowe) zmaina przepisów regulaminu - no kill - też + egzekucja, sensowne gospodarowanie na wodach górskich zgodne z zasadami wiedzy ichtiologicznej oraz ekologicznej a nie widzi mi sie działaczy. Druga droga to edukacja i promowanie właściwych wzorców postepowań bez no kill jako zasady normatywnej ale faktycznie stosowanej i egzekujcja przepisów obecnie obowiązujących w zakresie limitów, wymiarów i okessów ochronnych ale innbych także w tym z zakresu ochrony srodowiska. Nigdy nie zgodzę sie że " goły przepis" zmieni juz cos tu i teraz tylko dlatego że obowiązuje. Niestety amatorów iluzji nie barkuje.
Pozdrawiam i zyczę sukcesów na niwie ratowania pogłowia łosiowatych tylko za pomocą paragrafu. Może to ja sie zdziwię kiedy to zadziała no ale cuda się zdarzaja i własnie cudu wam życze w szczególności.