|
Chłopaki znakomicie połowili w czwartek i piątek. Niestety mogłem dojechać dopiero w piątek wieczorem, więc się nie załapałem na to eldorado. Sobota już była słaba - łowiliśmy pojedyncze ryby. Chociaż jak udowodnili Michał i Jarek jak się potrafi to można było złowić nawet kilkanaście sztuk. Jako jedyny próbowałem łowić jeszcze wczoraj – większość kolegów musiała już wracać do domów. Najpierw z kółka, w miarę wzmagania się wiatru z brzegu. Na początku falochronu stojąc ramię w ramię ze spinnigistami, którzy od czasu do czasu holowali jakieś belony, doczekałem się jednego brania ok. 10:30-11:00. Niestety ryba spadła mi pod nogami przy próbie podbierania. Stałem na czubku dużego kamienia, leżacego na skraju głebszej wody i miałem trochę ograniczone pole manewru. Później wiatr wzmógł się na tyle, że łowienie moim zdaniem straciło jakikolwiek sens – trudno było rzucać pod wiatr a fale błyskawicznie znosiły sznur na płytką wodę, gdzie dodatkowo pływało mnóstwo frędzlowatych glonów czepiających się much w każdym rzucie. O 12:00 zszedłem z wody. Z resztą w kilka, kilkanaście minut po mnie pod latarnią pojawili sie wszyscy spinnigisci łowiący do tej pory przy falohronie.
Przy okazji bardzo serdecznie dziękuję wszystkim Kolegom za spotkanie – bardzo miło było mi Was poznać osobiście. Tomkowi i Arkowi za trud organizacyjny i perfekcyjne przygotowanie całej imprezy. Jarkowi i Michałowi szczególne podziękowania za popołudniowo-wieczorną sesję na kółkach. Mimo, że nie udało mi wówczas nic złowić to sama możliwość wspólnego łowienia i obserwowania w akcji tak doświadczonych łowców była dla mnie bardzo interesująca i rozwijająca. Zresztą samo unoszenie się w kółku sto kilkadziesiąt metrów od brzegu nad kilku metrową głębią dla mnie, szczura lądowego, było bardzo ekscytujące Do zobaczenia! Pzdrw, KR
|