|
Byłem w sierpniu i wrzesniu zeszłego roku 3 tygodnie. Jeździłem nad San, bo w reszcie rzek nie ma ani wody ani ryb. W Wisłoku przy mocno podwyższonej wodzie (prawie idealne warunki) złowiłem jakieś króciaki pstrągi, żadnego lipienia. Jasiołkę mi odradzono zdecydowanie, byłem zobaczyć - wody ani po kostki, a jak trochę przybrała po deszczu to był żurek.
Nie jestem jednak na tyle dobry w te klocki (a raczej muchy) żeby wyrokować. Jednak uważam, że z wód okręgu jest OS na Sanie, potem poniżej trochę ryb jest, a poza tym nie po co gdzie indziej jeździć. Miejscowi, co znają wody jak własną kieszeń może i łowią, ale przyjezdny na innych rzekach niż San nie ma najmniejszych szans. Na wodach innych niż San - kontroli nie było. Na Sanie przez 3 tygodnie, byłem raz kontrolowany.
Podobno wiosną jest lepiej, ryba nie skłuta, bierze.
Moja rada - nie wkurzać małżonki wędkowaniem. Weź wędkę do bagażnika, a potem jej nie wyciągaj chyba że cię małzonka na San wygoni sama :) A i jak wtedy odmówisz, że wolisz zostać z nią a na ryby pojeździsz z kolegami w innym terminie, to cały rok będziesz "do przodu" i10 razy więcej połowisz, pojeździsz, nie powinno być "gęgania".
:)
|