|
Trochę wspomnień o Wąskiej.
Dzieciństwo - relacje ojca o połowach pstrągów w latach 50 na robaka w Wąskiej, dużych się nie wyciągało bo haki się prostowały.
Rok 1983, wakacje u dziadka, relacja wujka o połowach szczupaków na karasia w Wąskiej, podobno przyławiały się czasami wielkie pstrągi. Biorę ruski spining z świeżo nawiniętą żyłą 0,35, wirówka Dam, a jakże wielkosci 4, łowie od mostu w Pasłęku w dół, liczę na szczupaka. Dochodzę do wypływu ścieków z mleczarni, branie takie, że mało się nie skąpałem, jedna wielka kipiel, cały czas myslę, że mam szczupaka, krótki dyszel ze 2-3 m żyłki, w końcu widzę ogon jak dwie dłonie, a przy ogonie wielkie jak paznokcie czerwone kropy, zaczynam się cofać z szalejącą rybą. Pstrągal już na brzegu, trzask, łapię go za ogon, i tyle. wszystko się uspokaja, zwisa smętnie zerwana gorzowska żyła z połamanego ruskiego spiningu. W oczach pietnastoletniego chłopaka kreca się łzy.
Technikum, powrót z Mazur, dziadka już nie ma, śpie u wuja. Mam już woblery dorato. Górna Wąska, przedzieranie się przez pokrzywy wysokości 3m, piękny cały srebrny pstrąg bez czerwonych kropek, czterdzieści parę cm.
Pierwszy rok studiów, nocleg w schronisku, 10 km marsz nocny na górną Wąską, bez brań, robię duzo zdjęć.Powrót do akademika, zajęcia z geometrii wykreślnej z dziekanem Dzięgielewskim, wiem że pstrągaż, wykładam zdjęcia na biurko, przyneta łyknięta, zaczyna się wędkarska pogawędka na ćwiczeniach.Na koniec pierwszego roku, problemy, ważą się losy o dopuszczeniu do komisu, zostaję dopuszczony. Nigdy się nie dowiem czy Wąska mi pomogła.
Więcej nad tą rzeczką nie byłem, nawet przestał mi się śnić wielki pstrąg.
|