|
W ogole to chciałem ci pogratulować wykrycia tego "małego niuansu", jakim jest różnica między przyjęciem operatu prze RZGW a zgodą PROP i ministerstwa na zarybianie obcym gatunkiem. W pale się nie mieści, że aż takie jaja wyprawiają dzierżawcy naszych wód. To tak jakby ktoś maszerował z kałasznikowem po ulicy, a kontrolującemu go policjantowi przedstawił paragon za broń pneumatyczną. Albo prowadził samochód mając tylko kartę rowerową. Aż mi się nie chce wierzyć że to przypadek. Raczej byłbym skłonny uznać, że dzierżawcy imają się każdego sposobu aby trochę jeszcze "przetrwać".
Z drugiej strony dziwne jest, że RZGW przyjmuje operat bez wymagania przestawienia zgody ministra. Czyżby można sobie w operat wpisać 10 ton karpia na hektar wody i wygrać tym przetarg? A potem np. już w trakcie dzierżawy zrobić korektę do operatu z powodu braku zgody ministra i zmienić 10 ton karpia na 100 kg lina, spokojnie pobierając opłaty za wędkowanie? Niezły interes by był. Jakby się przypadkiem ryb napleniło to się by jeszcze siateczką pociągło, albo agregacikiem siach siach...
|