|
To już opisał LSD i inni. Nie ma podziałów, nie ma antagonizmów między metodami. To sztucznie utrzymywane mity przez ortodoksów. W tzw. "środowisku" spinningowym "no kill" , szczególnie w stosunku do pstrągów, istnieje chyba tak samo długo jak w "środowisku muchowym". Ale w dalszym ciągu niewielki procent zarówno jednych jak i drugich to stosuje. Bądźmy więc "braćmi w wypuszczaniu" wiekszości ryb. Jesli chodzi o haki bezzadziorowe, to tylko sprawa promocji, uswiadamiania, albo po prostu zwykłego wpisu w RAPR ze na wodach gdzie są pstrągi nie wolno używać zadziora. Proste.
Ja z kolegami zagorzałymi w spinningu, lecz teraz łowiącymi również na muchę doszliśmy do wniosku że zadzior może niekiedy przeszkadzać w łowieniu ryb. Np. w połowie na gumy, z pojedynczym hakiem, sandaczy. Bo zaciąć dużego sandacza to trzeba siły. A hak bez zadziora "wchodzi" w twardą szczękę lepiej. Zacięcie tej ryby to 75% sukcesu, bo hol musi być szybki. Więc przyginam zadziory w dużych jigach. Co do szczupaków, muszę się zastanowić, przetestuję to w tym roku w Szwecji, ale też się wydaje że przy umiejętnym holu można będzie zadziory przygiąć.
Tak że nie ma wśród spinningistów jakiegoś specjalnego przywiązania do przynęt czy kotwic czy zadziorów. Dobry wędkarz się dostosuje. Porządny wędkarz mysli jak najmniej szkodzić rybie. Niezależnie od metody.
Dla mnie osobiście widok faceta z bolonką, stojącego w wodzie po pasłowiącego brzany na serek, jest piękny. Nie przeszkadza mi spinningować, muchować. Tym bardziej nie przeszkadza mi w spinningu mucharz. Tylko nieliczni wchodzą z nimfą w dołek, w którym przytrzymuję jiga :), ale to nie mucharze tylko buraki, takie same jak spinnigiść podrzucający wirówkę mucharzowi pod nogi. Całe szczęście, są to osobniki nieliczne.
|