|
Wybacz, ale dla wędkarza z odrobiną wyobraźni i wiedzy, łowienie ryb małych skutkuje natychmiastową zmianą miejscówki, przynęty, sposobu prowadzenia. Łowienie ryb małych jest hańbiące (przynajmniej dla mnie), nie tylko "etycznie neutralne), bo to oznacza że wedkarz nie umie się wpasować w warunki (chyba że nie ma dużych ryb, ale wtedy z takiej wody się schodzi i szuka gdzie indziej). Na wodach górskich łowienie woblerem z dwoma kotwicami (prócz głowacicy) jest archaiczne i głupie więc nie ma co gadać o tych kotwicach, szkoda słów. Dyskutowałbym z tym, czy hak muchowy wbity w język czy gardło jest mniej szkodliwy niż nawet hak kotwicy na zewnątrz pyska (byle nie w oku). W całej mojej karierze wbiłem w skrzele czy oko pstrąga kotwiczkę może 3-4 razy. Nie mówię ze nigdy. Jednak wiekszość ryb nie była nigdy zapięta za 3 groty kotwiczki, najczęściej jednym grotem bo jak wiemy pstrągi to "skubacze". Jesli zaś chodzi o sztywność ripperka i jego hak skierowany w górę, jest taka sama jak obecnie mylerowej rybki, którą łowię muchówką - też z hakiem do góry.
Na hak streamera obciążonego skierowany w dół wyjąłem za kapotę tyle ryb w 2 sezony, co w poprzednie 20 sezonów na spinning z wbitym hakiem z zewnątrz pyska (ale w obrębie głowy).
Co by nie gadać, łowienie ryb jest dla nich zawsze szkodliwe, tym bardziej jak ktoś nie umie ich wypuszczać. A z tym jest tragedia, obserwuję przecież "konkurentów" mucharzy nad wodą, podpatruję ciągle. Co z tego, ze ryba jest zdjęta z haka bezzadziorowego ( a przecież nic nie stoi na przeszkodzie żeby w spinningu też przygiąć zadziory), skoro jest ściskana w łapie, a potem robi skok na główkę do płytkiej wody z wysokości metra i wali łbem o kamień.
Nie dam się przekonać, że spinning bardziej "szkodzi" rybom. Rybom szkodzą kiepscy wędkarze. A ci są w każdej grupie. Niedługo zobaczycie nad wodą panów z teleskopami łowiących pstrągi do koszyka poniżej OS-ów. Bo leszcz nie bierze....
|