| |
Strażnika w zeszłym roku widziałem tylko nad Sanem. Tam jakoś są na to pieniądze, w innych okręgach nie ma. Mimo, ze składki podobne.
Czyli chyba jednak widzi Pan "to" podobnie, mimo odmiennego, wstepnego zastrzeżenia. Pieniądze są potrzebne na zagospodarowanie i ochronę łowisk, a uszczuplanie tych środków jest szkoldiwe...
Indywidualne przypadki czy odległe porównania zawsze można znaleźć. W Irlandii łowiło się bez wnoszenia jakichkolwiek opłat, a kiedy rząd próbował wprowadzić licencje, to wedkarze byli tak dobrze zorganizowani, że nie łowili wcale przez dwa lata (The Rod War), jednocześnie redukując o ponad 70 000 liczbę noclegów w zachodniej części kraju, co skłoniło lokalne społeczności do nacisku na rząd, żeby licencji nie wprowadzał. Co więcej, organizacje wędkarzy, dobrze zorganizowanych, uzyskały w ramach wykorzystania pomocniczej funkcji państwa, wówczas dwa funty dopłaty do każdego funta zebranego w ramach dobrowolnych składek na zagospodarowanie łowisk. Co wspólnie z Fisheries Boards robią.
Jak policzę moje składki i opłaty, to wychodzi mi, że brzydko mówiąc ryba na wodach PZW więcej kosztuje niż obiad z ryby w najdroższej restauracji.
Tropchę przesada, ale zawsze tak jest. Na tym polega rekreacyjne wędkarstwo, a nie amatorskie rybactwo - łapanie ryb "na kolację" Trzeba tylko zachować proporcje, a zwiększyć "obroty". Albo rozciągnąc te proporcje na większośc wedkarzy, do czego w w efekcie prowadzi regulowanie presji, "odcinając" tych, którzy jednak korzystają z uprawnień do łowienia po 30 gr dziennie, a im "wychodzi" np. złotówka czy 60 gr na dzień faktycznego łowienia, przy nieporównywalnie większym "uzysku". Czy proporcjonalnie nierekompensowanych ubytkach w postaci rabunkowej eksploatacji. Porozumienia działają odwrotnie, konserwując i rozszerzając UPRAWNIENIA do rabunkowej eksploatacji. Bo mowa tu o UPRAWNIENIACH, z których można korzystac lub nie, które mozna wykorzysstywac lub nie, które można wreszcie nadużywac, lub nie.
Na drugim biegunie w stosunku do Ontario są licencje na pożądanych wodach, w warunkach urbanizacji europejskiej, a nie bezludzia kanadyjskiego, takich jak rzeczki południowej Anglii, gdzie za dzień łowienia płaci się kilkaset funtów.... Ale nie warto odbijac się od skrajności do skrajności. Lepiej wyszukiwać przykłady adekwatne do naszej sytuacji ....
A przede wszystkim racjonalnie kalkulować....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|