|
Z wykorzystaniem „wszystkich odpowiedzialności” czyli umiejętności, sprawności, chęci, profesjonalizmu, jakimi dysponuje wspólnota wędkarzy, do zarządzania tym wspólnym przedsięwzięciem.
Jestem przekonany, że takie nastawienie rozszerzy się wśród wędkarzy, tak jak się to dzieje już teraz, przynosząc racjonalne efekty.
OK, ale nie mógłbyś powrócić do zamierzeń sprzed lat i organizowania tego poza PZW? Nie poprzez tysiące ale dziesiątki czy parę setek tych wyedukowanych, co mają czas? Nie poprzez jakieś debilne zebrania w gronie gumofilców stanowiących większość jeszcze przez 10-20 lat, ale poprzez zmianę warunków ekonomiczno-prawnych do funkcjonowania wszystkich podmiotów gospodarujących na wodach?
Mam nadzieję że rozumiesz iż wszyscy twoi oponenci nie są przeciw robieniu czegoś w ogóle (poza takimi jak ja, którzy jasno deklarują ze płacą i na tym koniec), ale przeciw wspólnym działaniom z gumofilcowym mięsiarskim PZW?
Może rok 2008, czyli parzysty - czyli szczęśliwy zakończy pewne małe nieporozumienie...
Skoro stwierdziłem, że lepiej tak, jak to robię, jeżeli są Koledzy, którzy uważają podobnie i tak robią, jeżeli przynosi to efekty spodziewane i założone, to nie widzę powodu do zawracania w pół drogi i budowanie kolejnej rzeczy od podstaw bez zakończenia pierwszej. Więc nie mógłbym.
Te dziesiątki czy setki, a w końcu tysiące ludzi profesjonalnych, którzy chcą i potrafią wygospodarowac trochę czasu na wspólne przedsięwzięcia, stanowi przywódczą grupę, napędzającą ruch pozostałych. Im więcej tych ciągnących w górę tym lepiej. I tym krócej będzie trwało to, co się ukształtowało przez wiele lat, a jest podtrzymywane w trwaniu przez spowalniających rozwój i zmiany, nie rozumiejących czy nie uznających ich sensu.
Nie ma lepszej drogi do zmiany warunków i sposobu funkcjonowania podmiotów gospodarujących na wodach niż dobre funkcjonowanie największego z nich.
Jak napisałem w jednej z wypowiedzi, nie interesują mnie "chore" zalezności, w których "państwo" jest albo "władcą", albo "cyckiem do ssania". A zazwyczaj, w mniemaniu wielu, miałoby byc tym pierwszym w odniesieniu do innych, a tym drugim, w odniesieniu do nich samych,. Tylko tego nie da sie pogodzić. I szukanie w tym znaczeniu "rozwiązań ekonomiczno - prawnych", jako zbioru nakazów, zakazów, nacisków, mnie nie interesuje.
Traktuję też zbiór przepisów (ustaw) jako katalog szans i możliwości, a nie "regulaminu więzienia", pełnego nakazów i zakazów, według których ubezwłasnowolnieni mielibysmy funkcjonowac pod dyktando urzędników. Dlatego "zmiany ekonomiczno - prawne" możemy sobie ukształtowac, zamiast je narzucać. I tak będzie lepiej.
Najlepszymi warunkami do kształtowania tych zalezności jest uczestniczenie. A najlepszym narzedziem do uczestniczenia jest posiadanie bezpośredniego wpływu. Więc nie widzę powodu do robienia czegoś poza PZW, skoro w PZW są aktywa przydatne do działania. Wystarczy tylko zorganizować się, a tu biernośc wielu członków jest sprzyjającym czynnikiem. Szkoda tylko, że ta biernośc dotyczy też potencjalnie sprawnych, którzy mogliby wywierać wpływ na podejmowanie decyzji czy wręcz je podejmować. A na pewno mogliby podejmować działania na rzecz . .... tego, na czym im zależy ...
Problem w porozumieniu jest taki, że w odróznieniu od wielu Kolegów, pozwoliłem sobie na róznienie się w tym, że nie patrzę w sposób "czarno - biały" i nie działam według zasady "wszystko albo nic", jak najprostszy mechanizm biologiczny. Nie uważam, że trzeba coś albo bezwarunkowo i w całości akceptować, albo bezwarunkowo i w całości odrzucać, burzyć i niszczyć.
Uważam, że w PZW są rzeczy wymagające zdecydowanego odrzucenia, są takie, które warto poprawiać, wzmacniac, rozwijać, wykorzystywać, a są też takie, które trzeba chronić i rozwijać, jako obszar "naszej wolności".
Ja też ma nadzieję na zakończenie "drobnego nieporozumienia".
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
|