|
Witam,
Nikt nic nie pisze, to ja coś skrobnę.
Wypadałoby zacząć, że mieszkam nad Pogorzelicą oraz nad jej dopływem Leśną Strugą. Dwie piękne rzeki, pierwsza to miejsce naturalnych tarlisk troci i łososia z lat 60 tych, niestety zamknięty na wysokości ok 4 kilometra tamą, drugi to ciek, w którym co roku wchodzą na tarło piękne trocie. Ciek o niebywale czystej wodzie, wręcz krystalicznej daje niespotykanie duże możliwości inkubacji ikry i jest wspaniałym miejscem odrostowym dla narybku.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie kłusownictwo, które jest tu istną plagą. Kilka osób tak upodobało sobie ten proceder, że jest to dla nich zwyczajnie hobby i wspaniałe urozmaicenie monotonnego życia alkoholika – obszczymurka (przepraszam jeśli kogoś uraziłem). Osoby te znane są z imienia i nazwiska, wiadomo co, gdzie, kiedy i dlaczego…
Pewnie myślicie, że kłusownicy to bandyci, którzy nocami uganiają się z agregatami i hakami po rzekach – nic z tego.
Kim są? To młode osoby, które nie pracują, często nadużywają tanich trunków i z racji tego, że nie mają co z sobą zrobić – idą kłusować! Kłusować w biały dzień, kiedy społeczni strażnicy są w pracy, ledwo trzymając nad biurkiem głowę lub zasypiają za kierownicą po nieprzespanej nocce. Myślą, że są bezpieczni, gdyż SSR pracy. Tak jest tutaj, nad Pogorzelicą i nad innymi ciekami. Kłusownictwo kwitnie jak w godzinach przyjmowania petentów w urzędzie, czyli 7 – 15. Nikt nie odważy się wyjść później, bo później rzeka jest NASZA, ale… (o tym dalej). Jedynym sposobem na złapanie chłystków jest nieoczekiwany dla nich urlop, lub wizyta kolegów dysponujących wolnym czasem, wtedy są efekty.
Do rzeczy.
Z racji mojego zamieszkania nad tą piękną rzeką rozwinąłem skuteczną siatkę szpiegowską inwigilującą środowisko kłusownicze. Muszę Wam powiedzieć, że wielu mieszkańców tej wsi nie godzi się i nie akceptuje kłusownictwa. Dla wielu ludzi jest to zjawisko zwyczajnie obrzydliwe i chwała im za to, że chcą współpracować i że robią to skutecznie. Taka „dialog” ze społeczeństwem pozwala nam dotrzeć do informacji kto, kiedy, gdzie itp. I może Was zdziwić, że dzwonią i informują, o tym kto właśnie „poszedł”…
No to może teraz o sposobach zwalczania.
Uważam, że najbardziej skuteczną jest metoda nazywana w łowiectwie „zasiadką”. Jeśli już wiadomo gdzie i w jakich godzinach kłusownicy chodzą, wystarczy cicho usiąść i cierpliwie poczekać na ofiarę. Nie uda się w poniedziałek, uda się we wtorek lub srodę… I to się sprawdza. Warunek – odpowiednia ilość wolnego czasu.
Kończąc wątek chciałbym bardzo serdecznie podziękować za dwie skuteczne akcje nad rzeką Pogorzelicą w wykonaniu strażników SSR rejonu Lębork z koła PZW w Siemirowicach i koła PZW przy KPP w Lęborku, w wyniku których złapano w sumie 4 (czterech) kłusowników, którzy do tej pory czuli się bezkarni. Ich przeświadczenie rozmyło się dzisiaj, kiedy strażnicy na gorącym uczynku złapali kłusowników z ościeniem przygotowanym do zabicia troci. Panowie wielki ukłon w waszą stronę i jeszcze raz bardzo gorące podziękowania. Wasza skuteczność zdruzgotała kłusowników w Pogorzelicach, a wieść gminna niesie – strażnicy wyrośli spod ziemi. Tak trzymać!!!! DZIĘKUJĘ!!!
|