|
Ja bym się zgodził z ogólną wymową postu, i nie polemizując z zasadami w nim podanymi i określeniem grupy interesów, która broni systemu hodowli i zarybień. Czy jednak istnieje alternatywne rozwiązanie? Co ma zrobić ktoś, kto wydając wędkarskie pieniądze na zarybienia postanowi wydać je od jutra na naturalne tarło? Grupa zapaleńców-amatorów zajmująca się naturalnym tarłem w praktyce liczy pewnie nie więcej niż 50 osób. Od strony projektowej i planistycznej dysponuje się wyłącznie szacunkowymi wskaźnikami pochodzącymi z zagranicznej literatury. Milczeniem najczęściej pokrywa się fakt, że zarybianie jest po prostu tańsze od naturalnego tarła, lub nawet od ograniczonych prób jego ulepszania. Przyponę za "pstrążą kołyską" z portalu namuche.pl, że na metr kwadratowy naturalnego tarliska lub kanału tarłowego maksymalnie może być około 1000 ziaren ikry, na metr kwadratowy inkubatora około 11 tysięcy, a w wylęgarni 50 tysięcy i więcej. Także przepływ czystej wody potrzebny do inkubacji w wylęgarni w stosunku do tego, co potrzebne w naturze to około kilkaset razy mniej...
Ja to bym się cieszył popytem na organizowanie naturalnych lub prawie naturalnych tarlisk, bo się na tym znam. Ale kto z kolegów zamówi u mnie projekt kanału tarłowego? Czy będę mógł z tego wyżyć?
Popierajmy naturalne tarło, dobrze się przypatrzmy warunkom tego tarła w naszych rzekach i na pewno obserwując to tarło nie zapomnijmy o jego inwentaryzacji i oszacowaniu powodzenia. A wtedy będziemy mogli odpowiedzieć na pytanie, czy dać zarobić Jeleńskiemu czy kupić narybek w wylęrgarni... Nadesłany link: http://www.jot-raba.az.pl/pdf/szacowanie.pdf
|