| |
Od razu dodam, że jestem gorącym zwolennikiem no kill, ale nie nawiedzonym próbującym wszystkich nawrócić. To prawda, że strażników Yetti jest sporo. Często łowię pstragi w borach tucholskich, aczkolwiek lepsze określenie to próbuje, bo pstrąg to cud. napewno słyszałeś o takich rzekach jak Brda, Bielska struga, czy Prusina. Ta pierwsza to poprostu rzeka marzenie dla dużych ryb. Gdyby powstało tam łowisko specjalne to cały OS San, Wisła się chowa. Brda jest przykładem jak można zniszczyć rzekę w skutek jak stwierdziłeś strażników Yetti. nikt z mojej rodziny nigdy nie był tam kontrolowany w przeciągu kilkudziesięciu lat...Tam może nie jest aż tak bardzo potrzebne no kill, a właśnie dobra ochrona i zarybienia. Podam za to przykład, gdzie no kill lub drastyczne ograniczenia są koniecznością. Tą rzeka jest bez wątpienia San. Ilość wędkarzy jest tam ogromna. Jeśli dopuścić tam duże limity to mielibyśmy powtórke z końca lat 80. Domyślam sie, że napiszesz wzmożona ochrona. To prawda, ale kiedyś Pan Piotr Konieczny napisał, że to nie ryby są drogie a właśnie ochrona. Dlatego przy obecnych stawkach 120/60 zł nie liczmy na cuda. aby dobrze chronić rzekę składka powinna moim zdaniem kształtować 200-300zł. To co powiedziałem może się wielu wydać kontrowersyjne, ale proponuje zrobic prosty rachunek ekonomiczny. Podsumuwując mój wywód uważam, że no kill na większości łowiskach przy obecnych stawkach jest pop prostu niezbędne.
Serdecznie pozdrawiam
|
