| |
Też nie jestem za zbyt radykalnym podejściem. Ale mimo tego, że teraz bardziej niż kilka lat temu zdaje sobie sprawę z "unikalności" genetycznej wielu populacji czy obszarów, to coraz częściej dopuszczam sytuacje kiedy względy ekonomiczne biorą górę nad ochroną przyrody. Mało tego, zaczynam się coraz bardziej zastanawiać czy ochrona puli genetyczej ma wszędzie sens. Dorotki byłyby akurat argumentem za ochroną, ale w wielu miejscach na dobrą sprawę nie tyle należałoby chronić "unikalność" co ograniczyć się do zachowania zmienności.
Na pewno potrzebne i w/w łowiska, ale i takie gdzie w rzece pływa duży tęczak (a czemu nie tęczak?) i można go sobie złowić, kupić i na grillu usmażyć. Rzeczywiście większy problem, kiedy w jednej wodzie chcemy chcemy pogodzić dwa podejścia. Optymizmem napawa fakt, że są jednak ludzie, którzy starają się połączyć gospodarkę rybacką i ochronę przyrody. Stanowią oni przykład dla defetystów, że się da.
Serdecznie Pozdrawiam,
LJ
|
