|
Jakbyś czytał uważniej to byś wyczytał, że JA chodzilem raczej za pstrągiem. Inni co za lipieniem chodzili nie mieli efektów. Na lipienia mam teraz 2 tygodnie żeby złowić 40-ka :)
Ściema to może zamocne słowo, ale tyle się naczytałem o Sanie w internecie, takie achwyty, jak to ryba za rybą na haku siada,jak się woda "gotuje". Nic takiego tam nie ma i stąd ta "ściema".
Bardzo przepraszam fanów Sanu jeśli uraziłem. Ja raczej jestem tam pierwszy i zarazem ostatni raz, bo nie widzę żadnej przyczyny dla ktorej miałbym robić 400km autem w przyszłości, prócz ładnych wodoków i łowionych "pitwoków" :)
Byłem w ostatnich dniach sierpnia , przez parę dni nad Sanem, poniżej OS i z mojego punktu widzenia wygląda to tak: Woda rzeczywiście się gotuje, kiedy małe pstrągi wieczorkiem wychodzą do muchy. W tym szale jedzenia łowi się dużo pstrągów w przedziale 25-30 cm. Duże pojawiają się , od czasu do czasu , zresztą dobrze słychać kiedy " klocek praśnie w wodę. Były jednak bardzo trudne, z uwagi na bardzo niską i czystą wodę, no i pora dnia w której poławiałem też nie bardzo dużym rybom sprzyjała. Powyżej 30-stki nie złowiłem. Co do lipieni to widać w wodzie wszystkie roczniki, ale chcący złowić powyżej 35 cm, to trzeba trochę się nachodzić. Nie miałem zbytnio czasu, ale mnie udało się odnaleźć dwa pięknie żerujące stadka lipieni, gdzie wśród nich był czterdziestaczek i taki na 36 cm. Ten drugi zaspokoił pragnienie podniebienia mojej wybranki serca .
Muszę jeszcze dodać, że miałem kontakt wzrokowy z wieloma pięknymi rybkami, które przeszły mi pod nogami .Podczas tego pobytu czułem się jak w raju. Grzyby ryby, cóż więcej mi do szczęścia było potrzeba .
Pozdrawiam
jp
|