|
Jeśli ktokolwiek uzasadnia potrzebę regulacji rzeki względami przeciwpowodziowymi, to robi nadużycie: koryto regulacyjne według rozporządzeń i przepisów powinno być projekrtowane na wodę 50%-tową, co oznacza, że woda z niego występuje i zalewa przyległy teren mniej więcej co drugi rok!!! Projektanci najczęściej robią wykroczenie przciwko przepisom i projektuja regulacje na większe przepływy, na przykład Wisła Maćka Wilka jest zaprojektowana na 1% przepływ... - ale to niszczy koryto rzeki, podmywane są brzegi, i w konsekwencji powoduje, że interwencje budowlane muszą być częste i bardzo mocne, na przykład w postaci betonowych progów czy nawet wybetonowanego dna. Trzeba wszedzie powtarzać, że regulacje nie służą ochronie przeciwpowodziowej i tylko odpowiednie zabezpieczenie terenów zalewowych przed zabudową chroni społeczność przed ponoszeniem strat podczas wezbrań wody. Bo powódź, to takie wezbranie rzeki, które przynosi straty: a więc bez strat nie ma mowy o powodzi...
W przypadku Prądnika obwałowanie terenów poza niezbędnym pasem terenów zalewowych byłoby rozwiązaniem. Także wyznaczenie terenów zalewowych - rzecz w obowiązkach statutowych RZGW, do tej pory niewykonana - pomogłoby je chronić przed zabudową i zakusami deweloperów. Przykład Rudawy obwałowanej przez austriaków w XIX wieku to właściwie niezły przykład, pod warunkiem, że teren ograniczony wałami powinien być szerszy, a wały przciwpowodziowe niższe. Dobry przykład krakowski dla gminy Zielonki.
Tak na marginesie, to Prądnik przez lata był bezpański i wolno było łowić na białą kartę. Był osobnym obwodem rybackim, którego nikt nie chciał wziąć w dzierżawę. Tak jak Krzczonówka w zeszłym roku: kompletny brak zainteresowania wędkarskiego małą rzeką. W tym roku kto łowił na Krzczonówce? fajna woda nokilowa....
|