|
Istotnie ograniczenie przyponu do dwóch długości kija (w regulaminie) było moim pomysłem. Gdy przed laty powstawał regulamin PZW, chłopcy chcieli ograniczyć przypon do długości wędki. Już wtedy bowiem istniała metoda żyłkowa (trudno uwierzyć, że wymyslili ją jednak polacy i potem poszła w zapomnienie) i Karol Zacharczyk chciał ją w ten sposób wyeliminować. Ponieważ uwielbiam łowić na jeziorach, a tam często stosuje się długie przypony, przekonałem go do tych dwóch długości, uważając zagrożenie "żyłkowe" za minimalne. Po latach stało się inaczej.
Jednak dyskusja ta moim zdaniem zawiera pewne nieporozumienie. Sam uważam nową metodę paradoksalnie za bardziej interesującą niż tradycyjną krótką nimfę. Przyznaję rację, że jest emocjonująca i fajna. Byłbym przeciwny eliminowaniu jej w zwykłym wędkowaniu. jest przecież bardzo finezyjna. W starszych podręcznikach wedkarskich przepływankę bez spławika traktowano jako szczyt kunsztu wedkarskiego. Łówmy więc tak i cieszmy się z jej uroków. Tutaj jednak chodzi o coś innego. Jeśli mamy zawody w wędkowaniu na sztuczną muchę, to łówmy na nią. Nie należy mieszać metod. Absolutnie zabranianie "metody" w wedkowaniu rekreacyjnym jest nieporozumieniem, chodzi tylko o zawody.
|