|
Z moich doświadczeń również wynika, że lipień jest bardzo wrażliwy na ucisk ręki wędkarza. Wielokrotnie widziałem jak niedoświadczeni wędkarze powodowali, że ryby ginęły i spływały do góry brzuchami. Zawody wędkarskie są również elementem niszczenia ryb. Noszenie często w czasie upałów ryb do sędziego, kilkakrotne mierzenie i nieprawidłowe obchodzenie się z rybami to powszechny widok. Postawiona teza o negatywnym wpływie zawodów na lipienie jest łatwa do obronienia. Ale problemu nie stanowią wędkarze lecz kłusonicy.
Przez tydzień byłem na rybach w Myscowej i Kątach na Wisłoce. Byłem jedynym muszkarzem. Jeszcze było dwóch wędkarzy łowiących na czerwone robaki i czterech łowiących widłami. Reszta łowi sieciami. Jak w rzece mogą przetrwać ryby jeżeli w otulinie parku narodowego na górskiej wodzie kłusownicy bez strachu codziennie sieciami wybierają resztki ryb. Żyją tam jeszcze ludzie którzy pamiętają lata sześćdziesiąte gdy poławiano tam łososie nawet 15 kg, oczywiście łowione na mieliznach widłami. Z procederem kłusownictwa nikt tam nie walczy. Gospodarkę rybacką na Wisłoce można krótko podsumować jako RABUNKOWĄ. Dlaczego ma być inaczej na Dunajcu?
pozdrawiam
Leszek
|