|
Przykre, że takie osoby dopuściły się takiego przewinienia. Osoby, które powinny wzbudzać zaufanie dopuściły się kłusownictwa. Kara powinna być wysoka!
Pozdrawiam.
Ktoś ich wybrał, prawda?
Zastanowienie nad tym powinno być głębokie. Inaczej nawet najwyższa kara będzie bezwartościowa....
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
Kiedyś w moim ogrodzie rosła piękna wiśnia. Ktoś wiśnię posadził, została wybrana spośród innych drzewek, wielu, które miano do wyboru. Miała piękny, zdrowy pień, nienaganną korę, pięknie ukształtowane młode, rozwijające się konary. Rokowała nadzieje na to, że jej owoce będą równie piękne, dorodne.
Jej owoce były piękne, dorodne. Ogromne, słodkie, wabiące stadka szpaków, złodziejaszków, pobudzające wyobrażnię sąsiadów zza płotu o pysznej, domowej naleweczce.
Mijały lata. .Wiśnia zajmowała coraz to większą przestrzeń ogrodu, gałęziami sięgała balkonu domu sąsiedniej posesji, ulatwiając jej mieszkańcom ożywiać wytworzony wyobrażnią obraz i smak słodziutkiej naleweczki.
Mijały kolejne lata. Pewnego ranka wychodząc z domu, zobaczyłem pustkę. I pokrzywione przęsło płotu. Nie było wiśni ! Terczał tylko kikut pnia, pusty w środku jak tuba. Wiśnia leżała powalona za płotem u sąsiadów, którzy tyle lat mogli dzięki niej delektować się naleweczką.
Nikt nie wiedział, że wiśnia, tak dorodna, w środku pnia butwieje. Że jej piękny pień staje się powoli cieńkościenną tubą. Że cieńkie ścianki tuby nie będą w stanie unieść potężnego drzewa i jego dorodnych owoców. I że wiśnia runie, krzywiąc przy tym stalowe przęsło płotu. Może wiedział dzięcioł, który czasem przylatywał z pobliskiego lasku wyłuskać spomiędzy jej kory jakieś swoje smakołyki. Może wiedziały szpaki, oskubujace jej miodowe owoce ? Może wiedziała wiewiórka, mająca w jej pobliżu zimowe spiżarnie wypełnione kradzionymi sąsiadom orzechami ? Nie ma już wiśni w moim ogrodzie, tej wiśni. Są dwie dziczki wyrosłe w tym miejscu, być może z pestek jej owoców. Rosną na resztkach jej butwiejącego pnia, jej butwiejących korzeni.
|