|
A ja do słów Jacka dodam swoja refleksję, która naszła mnie pod wrażeniem sukcesów Krosna w zwalczaniu kłusownictwa.. Pamiętam niedawny listopadowy wypad nad Dunajec Zobaczyliśmy wtedy z MichałemC i Piotrkiem S górala, który łowił na nimfę. Wprawdzie zdziwiło nas, że szuka lipieni w prądach, ale zagadani o tym i owym, nie domyśliliśmy się o co chodzi. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Góral wyjął pstrąga zdzielił go w łeb i rzucił się do brzegu. My staliśmy po przeciwnej stronie - a było to w Krościenku - i jedyne co mogliśmy to krzyczeć patrząc jak wyciąga ukrytą za kamieniami siatkę – wypchaną rybami ( pewnie i lipieniami i pstrągami ) i łypiąc na nas spode swego kłusowniczego łba biegiem rusza ku chałupom. Pomyślałem sobie wtedy, ze w tym sezonie ani raz nie byłem kontrolowany na Dunajcu. Pomyślałem też sobie, ze na wszystkich OS-ach gdzie jeździłem zawsze byłem kontrolowany Potem pomyślałem sobie, ze gdyby na Dunajcu lub Popradzie powstał, jakiś OS byłbym zachwycony. Bo to piękne, wielkie, górskie wody, które mając gospodarza zakwitłyby jak krzaki bzu pachnącego po zimie. A potem dowiedziałem się, że jest szansa na OS na Popradzie. I że znalazł się człowiek, który gotów był wyłożyć duże pieniądze, żeby stworzyć choć trochę wędkarskiego raju. I przez chwilę, tak, jak tysiące innych muszkarzy czekałem z nadzieją na dobre wieści. Czekałem na Zbaraż, ale to był Kamieniec Podolski. Po raz kolejny okazało się, że wygrał ów krościeński kłusownik patrzący chytrze spode łba, z siatą wypełniona lipieniami, których nie wolno było brać i pstrągami, których nie wolno było łowić. Zapytacie dlaczego? Bo tylko on na tym skorzysta – będzie mógł nadal kłusować nie niepokojony przez nikogo. Czy naprawdę nie ma nadziei na OS w sądeckim?.
|