|
Pozwolę sobie na zabranie głosu jako wędkujący na Waszych wodach chociaż będący spoza Okręgu Lublin.
Z uwagą i zainteresowaniem śledzę całą dyskusję dotyczącą Bystrzycy, choć jak mniemam dotyczącą i innych wód, nie tylko w Lubelskim ale i przedmiotowo w innych Okręgach.
Presja, kłusownictwo, brak kontroli, spadający poziom, stawy, najbardziej naturalni wrogowie np. wydry. Tak, to wszystko przyczynia się do gwałtownego spadku populacji ryb szlachetnych. Tylko gdzie w tym miejscu jest gospodarz? I ten formalnie prawny i ten nieformalny czyli wędkarz bywający częściej lub rzadziej nad wodą.
Kilka moich uwag (odpowiedzi) w dyskusji.
Do Kolegi Grzegorza: oprócz zarybień rybą właściwą należy (jeśli jest taka potrzeba) wzbogacić rzekę w „pokarm” – ale uwaga: najlepiej w uzgodnieniu z ichtiologiem.
Do Kolegi TomkaZ: ja powiem niestety że też od jakiegoś ’87 roku ani razu nie zostałem skontrolowany na wodach lubelszczyzny.
Do Kolegi Piotra:
1. wylęg czy palczak? Na to pytanie tak naprawdę to Wy jako umiejscowieni nad daną wodą powinniście znać odpowiedź. Z moich doświadczeń (zarówno tych oficjalnych i nieoficjalnych) wynika, iż wylęg sprawdza się rewelacyjnie w przypadku wprowadzenia pstrąga do „głównej” rzeczki, jeśli dominuje w niej białoryb, a także do regularnych zarybień małych dopływów. Natomiast jeśli chodzi o działania cykliczne to na naszych wodach lepiej sprawdza się ryba podrośnięta.
2. Zarybienia tęczakiem. Po pierwsze nie wiem czy Bystrzyca jest na tyle „pojemna” aby dobrze znieść dodatkowy ładunek „tęczy” oraz odbudowywane stado „potoka”. Poza wielu różnicami, na takiej wodzie to są też konkurenci stanowiskowi jak i pokarmowi. Poza tym jeszcze jeden problem: jak zrozumiałem tęczak (nawet wpuszczany w partiach) miałby być przedmiotem uwagi wędkarzy, którzy odwróciliby swoją uwagę od potoka. Niestety ale to, tylko moim zdaniem, na „otwartej” dla wszystkich, „nielimitowanej” wodzie raczej nie powiedzie. Nie oszukujmy się, zwiększone tłumy wędkarzy nad wodą (czyli jest ryba) zaraz przyciągną wszelakie „robactwo” które wyczyści Wam wszystko do cna.
Uwaga końcowa: co z tym zrobić? Jeśli wpuszczać tęczaka, to moim zdaniem przy wprowadzeniu zakazu połowu (zabierania) potoka – lub np. 1 sztuka miesięcznie powyżej 40 cm. Na ile? Na tyle ile jest potrzebne do odbudowy stada i jego ustabilizowania. I tylko pełna i nieustanna kontrola rzeki. Jest Was, jak sami określiliście 800-set wędkujących na Bystrzycy. Załóżcie klub, towarzystwo. Wynegocjujcie z Okręgiem że na pozostałe wody górskie płacicie małą składkę. Różnicę do pełnej opłaty inwestujcie (w porozumieniu z Okręgiem) w gospodarowanie na rzece. Gospodarowanie w postaci uczestnictwa w zarybieniach, budowie tarlisk i stanowisk, nieustannej kontroli. Członkostwo w takim klubie musi być obwarowane właśnie takim działaniami. Przy takiej rzeszy ludzi jesteście w stanie „czesać” kłusoli z nad wody prawie codziennie.
Pozdrawiam i życzę jak najbardziej rybnych wód
Robert Wójcik
Ps. Kiedyś „Bzdykfus” a potem jego spadkobierca – WTP – zorganizował Jeziorkę (jako ogólnodostępną górską) na jedną z najlepszym małych rzeczek w Polsce. Bywali tu też również Koledzy z Lublina. „ A jak wojsko szło na kontrolę to w promieniu 200 metrów wiało od wody wszystko co miało dwie ręce i nogi”.
|