|
Krótkie wyjaśnienie z mojej strony. Strażnicy którzy są ("całych" dwóch) działają naprawdę bardzo dobrze. Moja uwaga dotyczyła przede wszystkich własnie tego że jest ich TYLKO dwóch. Oprócz tego że mają kawał wody do upilnowania, to jeszcze do niedawna (nie wiem jak to wyglada teraz) pilnowali też wód nizinnych. Przy takiej liczebności wód górskich okręg powinien mieć kilku, kilkunastu strażników od takiej wody. Jak dwóch strażników może upilnować kilkanaście rzek i rzeczek? To co się dzieje np. w Borowcu, Hamernii, Osuchach (Żurawnicy niestety też) czasami powoduje, iż najchętniej nad wodę wybrałbym się z kałachem zamiast kija.
Wędkarze nie zawsze i nie wszędzie są, aby móc reagować. A poza tym dokładnie to o czym Kolega napisał - niestety część z "wędkujących dozwoloną przynętą" to nie wędkarze, ale zwykli i pospolici kłusole którym pofartowało się życiu na tyle aby kłusować nie na robaka ale na muchę, koguta, woblera.
Pozdrawiam
|