|
Ja tak mam Michale.
Nigdy nie ukrywałem, że ryby lubię. Trochę ich w zyciu zjadłem. Od starych, dobrych, rybnych czasów dużo się jednak zmieniło. Znacznie przybyło wędkarzy. Ryb jest zdecydowanie mniej. Mam poczucie, że trzeba się nimi dzielić z innymi. Nie trafia do mnie tłumaczenie, że jak nie ja, to zabierze ją ktoś inny (wędkarz, kłusownik). Argument, który łączy się z odbieraniem rybie życia, był u mnie tym ostatnim. Niech zabije ktoś inny, komu przyjchodzi to łatwo. Tak jak mnie kiedyś. Świadome no kill ma wiele aspektów. Do tego trzeba dojrzeć. Nie może wynikać z jakiejś mody. A właśnie tak to odczuwam, kiedy czytam wypowiedzi wielu wędkarzy. Decyzja (zabić- nie zabić) musi świadoma. Musi być inna w przypadku ryby złowionej w rzece, gdzie żyje nieliczna populacja dzikich pstrągów (są jeszcze u nas takie), inna w przypadku stawu, gdzie gęsto od tęczaków.
Pozdrawiam Michale
|