|
Witam.
Rozmawiałem z pracownikiem elektrowni na rzece – o ile się nie mylę była to Skatowa. Przyznał, ze jest wędkarzem, łowi w zasadzie codziennie schodząc Skotawą do Słupi, chodzi za trocią. Jak przyznał łowi prawie codzinnie, a pozyskuje kilka ryb w roku. Tj codziennie uprawia wędkarstwo, ale z rybą jako przedmiotem bawi się rzadko.
Rzadko, ale jednak się bawi...A w te dni, w które nie dane mu było bawić się z żywą rybą to on świadomie starał się nic nie złowić, czy mu się po prostu nie udało? Bo to jest dość istotna różnica...
2) W ten sposób ,jako zabawę, której przedmiotem jest żywa ryba,, można zdefiniować również zabawę z ościeniem, prądem …….
Można, ale obaj jesteśmy dorośli i wiemy, że nie o to chodziło, więc po co takie przykłady? Jeszcze chwila i zaczniemy o corridzie..
Przyznaję się również do tego, ze gdyby ktoś powiedział mi: jeżeli nie potrzebujesz ryby to dlaczego ją męczysz na swoją obronę miałbym chyba tylko twierdzenie, że złowiona i wypuszczona staje się ostrożniejsza, ma większe szanse uniknięcia kłusowników
A to już jest - proszę wybaczyć - dorabianie ideologii...
Określenie przeze mnie wędkarstwa jako zabawy żywym stworzeniem ,której to zabawie towarzyszy zadawanie cierpienia ,było oczywiście celowym i świadomie zastosowanym uproszczeniem. Miało ono na celu zwrócenie uwagi na rzecz nastepującą:
Jeżeli spędzam czas nad wodą wyposażony w wędkę i w czasie tego pobytu nad wodą używam tej wędki w sposób zgodny z jej przeznaczeniem , to ostatecznym i głównym celem tej ''zabawy" -
poza podziwianiem krajobrazu, słuchaniem śpiewu ptasząt, wdychaniem swieżego powietrza, etc. - jest złowienie ryby.
..
Osobą znaną i szanowana nazwałem Pana ponieważ tak uważam po lekturze Pana wypowiedzi i postów zwrotnych na forum, no i chciałem przypomnieć, ze odmienne zdanie nie zwalnia z szacunku dla dyskutantów, czasem na forum niektórzy o tym zapominali.
Bardzo mi miło .
Ukłony - K.Ch.
|