|
Chciałem dorzucić swoje 3 grosze to tej dyskusji. Wydaje mi się, że kontrowersję wzbudza nie tyle ograniczenie ilości wyjść w roku, czy limit miesięczny (daj Boże by mi się zdarzył choć jeden rok, gdy będę miał czas spędzić przynajmniej 20 dni nad wodą, z której chociażby w ciągu całego sezonu miałbym możliwość i realną szansę zabrać te 9 ryb, ku radości wszystkich miłośnikow sashimi w moim domu), ile raczej zagadnienie tzw. "powszechnego dostępu" do wód PZW. Być może się myle, ale mam przynajmniej nadzieję, że Pan Piotr Konieczny i osoby, które ten prawdziwy pasjonat poniekąd firmuje swoim nazwiskiem, paradoksalnie kierują się właśnie zapewnieniem tegoż "powszechnego dostępu". Wszystkie dotychczasowe działania "reformatorskie" PZW Krosno, które nota bene obserwowałem z dość dużym krytycyzmem, zmierzają moim zdaniem właśnie do ratowania tego, co się z PZW w rozumieniu prlowskim uratować da, w tym właśnie powszechnego dostępu do wód (już bez ") za naprawdę małe, jeśli nie symboliczne pieniądze. Zatem Kolego Garbusny, w imię powszechnego dostepu do wód, apeluję do rozsądku lub przynajmniej najgorzej pojętych interesów "mięsiarzy" (do których też się zaliczam, bo jakoś mi nie smakują te pstrągi z tesco), czy chce Kolega obudzić się za 5 lat z ręką w Sanie, który będzie miał zupełnie prywatnego własciciela np. z tak kontrowersyjnej jak widzę z forum Francji, który to w majestacie prawa i w asyście bardzo nie społecznej straży rybackiej powie Panu, że mu się Pana nick nie podoba i nie będzie pan już nigdy więcej łowił w swojej rzece. No chyba pan tego nie chce. To tylko dinozaurom się wydawało, że świat się kończy, w rzeczy samej kończyły się dinozaury, a świat jakoś sobie radził bez nich (no może z wyjątkiem na G ;)). Kończąc, Panie Garbusny, chcę Pana zapewnić, że nie podoba mi się to, że nie mogę jak 15 lat temu jechać za jedną, śmieszna składkę na jakąkolwiek rzekę w Polsce i złowić dozwoloną ilość ryb i powtarzać to codziennie. Ale bardziej nie podoba mi się to, że nie ma czego łowić w tych rzekach, a zwłaszcza, że za chwilę nie będę miał nawet okazji, by się o tym przekonać, bo nie będę miał dostępu do tych wód. Prawa rynku są nieubłagalne, tak samo teraz, jak i wtedy, gdy na półkach był tylko ocet i skłusowane pstrągi u przysłowiowego Józka za płotem. Więc, Panie Garbusny (a staram się naprawdę wytłumaczyć, nie wykpić), nie lepiej zrobić zbiórkę chociażby puszek na konto dodatkowych zarybień, zamiast organizować pikietę dinozaurów?
Wodom Cześc.
|