|
Jesteś cwany, bo nad Sanem łowisz pewnie kilka razy w roku - zresztą jak większość kolegów z forum.
Mylisz się. W ogóle nie łowię na Sanie. W ogole nie jeżdżę tak daleko od domu, bo miejscowe mięsiarstwo w całym kraju wyrybia wody prawie do spodu. U siebie mam podobne wody, ale te znam lepiej i coś łowię. Inni już nie łowią bo tak nie umieją, nie znają wody i przede wszystkim zabrakło ryb. Emerytowani mundurowi je zjedli, bo siedzą nad wodą non stop i pakują wszystko w siaty. Ale chętnie bym pojechał, dla widoków, dla ryb, dla poznania nowej wody. Ale nie mogę, bo łowienie w pustej wodzie jest za drogie i wkurza.
Niedaleko mnie jest jezioro, do którego się wpuszcza 2 tony drapieżnika rocznie. Wędkarze wyławiają 3,5 tony. Bez limitów nigdy nigdzie nie będzie ryb, niewielka grupa wędkarzy sponsorowana przez większość wyławia 80% tego co się wpuści.
Przeciwko tym ludziom jest skierowana uchwała o ograniczeniu liczby wejść. Szkoda, że z tak dużym limitem miesięcznym, ale od razu nie da się wszystkiego.
Dlatego gorąco popieram wszelkie działania zmierzające do unormalnienia. A normalnośc, to tańsza licencja no-killowa i opłata za każdy dzień wędkowania. Normalność to rachunek efektów a nie nakładów. I to nie kosztuje złotówkę za dzień i złotówkę za kilo mięsa.
Ta regulacja to pierwszy pozytywny krok na skalę PZW. PZW, który na razie powinien nazywać się Polskim Związkiem Mięsiarskim. Bo obecny system opłat i regulaminy (przede wszystkim limity) są dla emerytów i mięsiarzy, a nie dla tych co chcą odpocząć i coś przy okazji złowić, a nie ciepać wędką w pustą wodę.
Torpedowanie takich rozwiązań to jest najgorsza rzecz, jaką można zrobić. To dalsze uwstecznianie wędkarstwa, ze szkodą dla wód. A wody, kolego, wszystkie są nasze w równych częściach, a nie są własnością autochtonów, ministra czy RZGW.
Co ja zrobię? "PRiMUM NON NOCERE". Tą starą zasadą kończę i liczę, że jak na moim jeziorze będzie projekt ograniczyć limity, to go poprzesz. Bo kiedyś, może, wylądujesz tu z wędką i pewnie chciałbyć złowić rybę, a nie pałować się na pustej wodzie.
Na zrazie
|