| |
Działacze świadczący usługi wędkarzom, wprowadzając jakieś zmiany powinni przekonać argumentami merytorycznymi podmiot swej władzy, czyli tych, którzy łożą na PZW. Tu nie chodzi o ograniczenia, lecz o klasę z jaką wprowadza się zmiany. Z ludźmi z Leska działacze nawet nie usiłują rozmawiać, traktują ich przedmiotowo. W Zagórzu jak kolega wygarnął Prezesowi to teraz boją się tam jeździć na zebrania. Na wiosnę koledzy wyłożyli pieniądze na dodatkowe zarybienie Sanu pstrągiem potokowym wymiarowym w cenie po 20 zł, a dostali troć wędrowną w wymiarze 26 – 28 cm. Zostali zrobieni w konia. Nikt ich nie przeprosił.
Jeżeli się pisze o Sanie to takie same warunki środowiskowe są w Lesku jak i w Sanoku. Dlaczego więc Ci dobrzy działacze nie chronią ryb łososiowatych poniżej Osławy?
Przez ostatni tydzień byłem w Lesku pod oczyszczalnią. Do pasji doprowadzało minie przyjezdne towarzystwo, które bez pytania właziło na moje stanowisko. Trzeba było stanowczych reprymend aby nauczyli się kultury. Do tego stałe krzyki. I ja i oni mieliśmy zepsute dni. Zamiast wypoczywać, musiałem się użerać z chamstwem. Wędkarze z Leska nigdy mi nie weszli na stanowisko. Miło za to pogawędziliśmy o ich problemach.
A teraz o gospodarce rybackiej. Obwody rybackie San Nr 5 i 6 są rzecznymi obwodami ryb łososiowatych i karpiowatych ryb reofilnych. Okręg zadeklarował kwotę 10 tyś zł corocznych zarybień, na obwód. Jeżeli jest tam tylko 200 wędkarzy to płacąc po 100 zł rocznie zapewniają pokrycie kosztów utrzymania gospodarki rybackiej obwodów.
Jeszcze raz podkreślę, że w mojej wypowiedzi istotne jest właśnie brak klasy u działaczy Okręgu we wprowadzaniu zmian i nieliczenie się z ludźmi, to nie jest bydło. Do tego jeszcze mają tupet urządzać sobie imprezy pod bokiem rozsierdzonych wędkarzy.
pozdrawiam
Leszek
|
