| |
Opłata dla niezrzeszonych funkcjonuje na zasadzie zaszłości. Czy jest to dobre z punktu widzenia prawa to juz na forum było przerabiane.
Co do licencji to bardzo źle się sprzedaje coś co dla jednych kosztuje 60 a dla drugich 120 zł. Co do kwestii gospodarki na wodzie która teraz jest OS Niech Pan pomyśli ile wedkarzy musieliby zostawić pieniędzy w wodzie aby przywrócić rybostan jeszcze sprzed PZW? tak samo jest z OS - wędkarze tu nic ze swoich składek nie zostawili bo tych zawsze brakowało do normalnego zarybienia wody a co dopiero na jej ochrone itp.
pozdrawiam
PK.
Piotrze,
Gratuluję Tobie i ZO podjęcia tych działań. Jestem przekonany, że 2 sezony wystarczą na udowodnienie, że przyjęty kierunek działań i regulacji jest celowy i przynoszący efekty.
To kolejne działanie z sukcesem, wyznaczajace nowe możliwości i normalne funkcjonowanie wędkarstwa, po ostatnio uzyskanym wyroku skazującym na kłusowników, którego też gratuluję.
Chciałbym odnieść się do Twojego określenia "sprzed PZW". Otóż ten San, który znamy, "przed PZW" był leniwą, ciepłą, prawie nizinną rzeką. Wprawdzie na zmianę warunków PZW nie miało żadnego wpływu, bo warunki zmieniły się po wybudowaniu Myczkowiec w początkach lat 60-tych, ale już na bytowanie lipieni w tej wodzie (sensowne lub nie) - już zdecydowanie tak. Lipienie pojawiły się z inicjatywy grupy wędkarzy głównie z Sanoka i zostały introdukowane masowymi zarybieniami w latach 70-tych. Pojawiły się "na dobre" pod koniec lat 70-tych. W tamtych czasach równiez były prowadzone normalne zarybienia, bo pstrągi nie wzięły się "same z siebie" w przegrodzonej rzece.
Pamiętam San sprzed 30 lat. Wówczas nakłady na zagospodarowanie rzeki wystarczały, bo było niewielu łowiących. Bardzo niewielu łowiących. W odniesieniu do Sanu trzeba by mówić o tym okresie jako punkcie odniesienia.
Dzis jest wielu łowiących, w związku z czym i nakłady muszą być proporcjonalnie (albo nawet nieproporcjonalnie) większe i warunki uprawiania wedkarstwa zmianiły się znacznie w stosunku do tamtych czasów. Stąd konieczne ograniczenia.
San na Łowisku zbliża się nieco do tego Sanu, który byl przed 30 laty. I to jest pewien wyznacznik wielkości nakładów i proporcjonalnej eksploatacji. Już widac, że mimo wypuszczania ryb i mimo limitowania dostepu presja na Łowisko osiaga swoje granice, a moze nawet zaczyna je przekraczać.
Mam nadzieję, że te nowe regulacje poprawią warunki gospodarowania na tyle, że dzisiejszy San zarządzany przez PZW będzie przypominał San sprzed 30 lat - wówczas również zarządzany przez PZW.
Do okresów "sprzed PZW' mozna by porównywać wody położone głebiej w Bieszczadach, choc i warunki bytowania rybw nich równiez uległy znacznym zmianom, że o niszczeniu populacji zachodzącym w latach 70-tych nie wspomnę. Ale to jeszcze powiększa zakres potrzebnych nakładów do odtworzenia czy przywrócenia dawnej świetności tych wód. Nakładów nie tylko ze strony wędkarzy, ale żeby "uruchomić" inne źrodła finansowania czy wykonania niezbędnych prac trzeba mić swoje środki. I to wolne srodki inwestycyjne, a nie tylko fundusze niewystarczające nawet na bieżące "łatanie dziur". A żeby mieć "wolne środki inwestycyjne" to musimy rzetelnie sfinansowac bieżace funkcjonowanie łowisk i jeszcze dodatkowo "się zrzucić". Wtedy mozna zarobić na inwestycjach i powiększać możliwości zagospodarowania.
Jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
