|
Pamiętam jak jakieś 15 lat temu zapakowaliśmy się z kumplami we czterech do malucha (z plecakami, woderami, wędkami itd.!!!) i jechaliśmy na Brdę (z Gdańska!) - po drodze napotkaliśmy rozjechaną wiewiórkę a za jakiś czas następną. W obu przypadkach kumpel zatrzymał maszynę i wyskoczył z nożem i odrąbiał ogonek. Później robił tym nożem kanapki - kroił chleb, smarował pasztet i ketchup... byłem w szoku…
|