| |
Czytam sobie umieszczone ponizej wypowiedzi Kolegow na temat, ogolnie rzecz biorac, "no kill" i tak sobie mysle (czasem mi sie to zdarza), ze poraz ktorys z rzedu powtarzamy te same argumenty.
Fakt... Ale dyskusji na temat "no kill" nigdy nie za wiele. Przez ostatnich parę lat bardzo dużo w tym temacie zmieniło się na plus. Wędkarzy wupuszczających ryby jest coraz więcej i jak by na to nie spojrzyć jest to zjawisko pozytywne. Efekty tego będa jednak dostrzegalne dopiero za kilka lat...
To jeszcze nie problem, bo jak mawiali Rzymianie "repetitio est mater studiorum", ale troche wzbudzila mnie powstala wokol tego atmosfera. Otoz doszlo do sytuacji, w ktorej etyczni wedkarze (tym okresleniem okreslam wedkarzy lowiacych zgodnie z przepisami) dokonuja niejako samobiczowania. Najlepszym przykladem jest wypowiedz Marcina, ktory ma moralnego kaca, bo
kiedys zabral, zgodnie z przepisami, zlowiona przez siebie rybe.
Myślę, że nie ma powodu do moralnego kaca jeśli ktoś od czasu do czasu weźmię jedną rybę... gorzej gdy dzieje sie to często a jedna ryba zmienia się w komplet...
Koledzy, my mozemy sie dowolnie ograniczac, mozemy wprowadzic nawet zakaz uzywania jakielkolwiek przynety, a ryb od tego nie przybedzie. Przyczyny tkwia gdzie indziej - to fatalny stan srodowiska i klusownictwo (Witek sie pewnie ze mna nie zgodzi).
I tu się z Tobą rzeczywiście nie zgodzę. Warto wprowadzić sobie dobrowolne ograniczenia - zwiększyć sobie wymiar, obniżyć limit, powiedzieć "dziś nie biorę" etc... a ryb na pewno będzie więcej (a przynajmniej nie ubędzie )
Fatalny stan środowiska, kłusownictwo... owszem, ale na pierwszym miejscu presja wędkarska i związane z nią zabieranie ryb (na większości rzek)
Dowod? Prosze bardzo - sprawdzcie, czy w tak zwanych matecznikach, gdzie wedkowanie jest zabronione, sa jakies ryby. Ja znam kilka, w ktorych przeprowadzano odlowy w celu przerzucenia ryb do wiekszej rzeki - efekty byly raczej srednie.
Tu masz rację. Mateczniki są dobrym rozwiązaniem... ale nie w Polsce. Nie ma ich kto pilnować, bieda i pazerność ludzi robią swoje...
Oczywiscie, szkody przynosi rowniez pazernosc wedkarzy cierpiacych na "kompleks kompletu"
Widzę lekką zmianę poglądów w porównaniu do dyskusji sprzed roku Brawo !
Płynie sobie taka rzeczka w mojej okolicy. Kiedyś eldorado, potem coraz gorzej, ostatnie lata pustynia. Muszkarze przestali tam zaglądać, nie minęły trzy lata i znowu jest sporo miarowych ryb. Rzeka nigdy nie była zarybiana, kłusowników nie brakuje. Znając zycie wędkarze szybko sie zwiedzą i z tymi rybami się uporają. Wystarczy jeden, dwóch "kompletomaniaków" a jesienią nie będzie co łowić...
Gwoli scislosci, nie jestem ortodoksyjnym wyznawca "no kill", lubie zjesc zlowiona przez siebie rybe, ale musi ona byc taka, zeby bylo co wziac do reki (nie jest nia np. 25 cm pstrag), nie jestem tez lowca kompletow, szczerze mowiac, nie za czesto mi sie one trafiaja.
Byłbym bardzo zadowolony gdyby wszyscy tak postępowli. Widok jednak kompletu pstrągów od 25 do 26 cm u znanych i cenionych polskich muszkarzy szybko sprowadza mnie na ziemię...
Nie jestem tez zwolennikiem tzw. przerzucania, czyli lowienia i wypuszczania maluchow. Wspominam to, bo kiedys nawet pojawily sie na tym Forum glosy, ze stosujac "no kill" mozna lowic w okresie tarla!
Łowienie w czasie tarła jest nieetyczne.
Szkoda, ze w calej dyskusji niektorych uczestnikow ponosi temperament. Proponuje czesc tej energii poswiecic np. na prace przy ochronie wod, zarybieniu, na uprzatniecie kilku metrow rzeki itp.
Racja
Pozdro-Witek
|