|
To już prywatny problem autora. Bo swoją rekordową rybę uwiecznił w sposób, przez który odechciewa się patrzeć na zdjęcie. Też mam swojego największego lipieniea (37 cm) zrobionego w kuchni, to nawet nie oglądam tych zdjęć :( Od dłuższego czasu ryby, które zabieram fotografuję po prostu przy aucie na tle rzeki, albo zaraz po zabiciu. Tym które wypuszczam, raczej nie robię zdjęć, bo mi szkoda je trzymać dłużej poza wodą.
Ryba po 8 godzinach w koszyku wygląda (zwłaszcza zawinięta w szmatę) jakby leżała 3 miesiące w lodzie w markecie :/ Można ją "reanimować" wodą, co polecam tym, którzy zapomnieli aparatu nad wodę. Pod wpływem zimnej wody ryba MOŻE odzyskać kolor i elastyczność. Wtedy zdjęcia wychodzą bardziej naturalne, choć i tak dalekie od ideału.
Pozdrawiam Bartek
|