|
Piotrze - życzenia świąteczne dla Ciebie i dzięki za zrównoważony głos w sprawie. Powinniśmy myśleć o rybach w rzece i wędkarzach, którzy chcą z nich korzystać i porządkować stosunki pomiedzy tymi grupami stworzeń w sposób nie prowadzący do ich wzajemnego zaniku. W takich podejściu niekoniecznie zarybienia traktowane jako ilości z epitetem "za mało", "za dużo" i "pewnie nie wpuścili" kojarzyć się powinny z wynikami wędkarskimi. Najbardziej irytują mnie telefony wędkarzy z pytaniem "czy zarybione?", choć grzecznie na nie zawsze odpowiadam, bo wiem, że wędkarze dawno przestali wierzyć w samoistny rozród ryb i jeśli nie zarybiono, to skąd by się miały wziąć ryby? Tak bym sobie życzył na te wiosenne święta telefonu z zapytaniem " jak mają się tarliska, które inwentaryzowaliście na jesieni?", "czy pstrągi w rzece przezimowały lepiej niż w dopływach tej ostatniej, okrutnej zimy?", "gdzie największa szansa złowienia łososia powracającego z Bałtyku do Myślenic?".
Tak chciałbym, żebym kiedyś na pytanie "czy są w Rabie pstrągi?" mógł odpowiedzieć znaną odpowiedzią góralską "no a kaz by się podziały?", zamiast na narzekania "przecież tu nie ma dzikich ryb!" odpowiadać "a skąd by się wzieny?"
Jeszcze raz Wesołych Świąt i zapraszam na Cholerzyn, świątynię królestwa zarybień...
|