|
Trochę zboczę z tematu, ale miałem kiedyś taką przygodę:
Byliśmy z kolegą "na jętce" na jednej z pomorskich rzek, dzień był fajny, ryby zbierały, ale nie mogłem namierzyć czegoś pow. 40. Wreszcie widzę zebranie w strasznie trudnym miejscu -prawie stojąca woda pod niskimi gałęziami oddzielona ode mnie silną strugą. Oka są regularne, wyraźnie za duże na lipienia ale trochę za delikatne na pstrąga. Pomny nauk bardziej doświadczonych kolegów, pomyślałem - gruby doświadczony potok więc delikatnie zbiera. Adrenalinka podskoczyła. Po wielu próbach udaje mi się umiescić tam muchę i od razu wyjście, zacięcie i ...pudło. Sytuacja powtarza się jeszcze dwukrotnie. Ręce się trzęsą...a ryba dalej zbiera. W końcu opóźniam zacięcie o ok.1 s i ....siedzi! Spodziewam się, że za chwilę będzie gwizd linki i terkot hamulca a tymczasem opór niewielki. Myślę jednak lipek. Podciągam...a tu znajome z czasów spiningu pręgi i najezona płetwa. Połknął całą jętę na haku nr 6 i to w wersji ex.body a miał ok 20 cm.
Pozdr
Robert
|