|
My to zawsze chcemy rozumować logicznie i opierać się na faktach. Ale tymczasem okazuje się, że rzeczywistość zapierdala tak szybko, że nie nadążamy z wnioskami za zmieniającą się podstawą wnioskowania. Przez ostatnie kilka lat zabrakło żwiru w Dunajcu i jego dopływach poniżej zapory i łososiowate nie mają się gdzie wytrzeć, a nienaturalne wahania wody w okresie narybkowym (maj-czerwiec) dobijają te resztki, co się wylęgły.
Co robią właściciele samochodów, jak nie ma parkingów? porzucają je byle gdzie, nawet na trawnikach. Co robią łososiowate, gdy nie mają się gdzie wytrzeć? A no to samo, wycierają się nawet w piasku, trzcinach i kilku kamieniach w szczelinach skalnych, ale efekty tego tarła są wątpliwe. Te kilka dużych lipieni to efekty zarybień, które przesłaniają katastrofę i pewnie tylko przedłużają agonię populacji, skazanej obecnie na stały dopływ selekcjonowanego, hodowlanego materiału. A ratunkiem może się tylko stać kontrolowane warunki naturalnego tarła - albo odtworzenie tarlisk i dróg dojścia do nich. To drugie rozwiązanie jest cholernie drogie, a to pierwsze, znacznie tańsze, skutecznie by udowodniło, że hodowcy dostarczają gorszego materiału niż naturalne tarło. A to hodowcy teraz siedzą w ciałach doradczych...
Chyba najtaniej wziąć zrobić, pokazać że działa i zarabiać. Zapraszam do spółki.
|