|
"To dziwne, bo na przyklad rzeki Podhala bardziej przypominaja rzeki Amerykanskiego Polnocnego Zachodu (Idaho, Washington, Oregon) niz angielskie "chalkstreams", i "amerykanskie" muchy powinny byc tam bardziej skuteczne niz "angielskie""
To wcale nie jest takie dziwne Panie Macieju, jeśli się zastanowić. Być może niektóre z rzek znajdujących się w tych stanach wyglądają podobnie jak podhalańskie, ale niestety na "wizualnym" podobieństwie sprawa się kończy. O wiele ważniejszą sprawą jest skład gatunkowy fauny związanej z rzekami Podhala. Ten jednak jest znacznie bliższy temu, co żyje w rzekach na Wyspach a nie w płn.-zachodniej części Stanów. Dlatego wcale się nie dziwię polskim wędkarzom, czy ogólnie - wędkarzom ze środkowej Europy (Czechy, Niemcy, Austria), że tak chętnie sięgają po brytyjskie, klasyczne wzory much. Nie czynią tego z powodu jakiejś ślepej miłości do much, które powstały w W. Brytanii. Podobnie nie może dziwić dość powszechne stosowanie "angielskich klasyków" przez muszkarzy z północno-wschodniej części USA i wschodu Kanady (znajdujące potwierdzenie w amerykańskiej literaturze muchowej). Łowią pstrągi (i atlantyckie łososie) na klasyczne muchy brytyjskie. Przypuszczam, że dawno temu odkryli, że te są w ich rzekach bardzo skuteczne, natomiast wzory powstałe bliżej Pacyfiku, jakoś nie.
Pozdrawiam
PS: Jest Pan bardzo odważnym człowiekiem. Powołanie się na Pańską wiedzę zdobytą latem ubiegłego roku nad rzekami Podhala, gdy doświadczenia wędkarzy z angielskimi klasycznymi sięgają kilku pokoleń. Fiu, fiu. Do tego trzeba mieć dużo odwagi.
|