|
Coś mi się zdaje, że akurat odwrotnie. Związek wędkarski wędkarzy - tak, związek wędkarski gospodarujący na wodach = nieefektywność. A z tego nie wynika potrzeba rozmontowywania związku, tylko potrzeba delegowania spraw rybacko wędkarskich w ręce ludzi z pasją i z zacięciem, aby robili to co lubią, zamiast "przymuszanych" działaczy, którym wydaje się, że kolejnymi głosowaniami poprawią rzeki, wody i rybostan.
Ryb nie ma dla wędkarzy, bo nie ma rzek, wody i ludzi się nimi zajmującymi. I PZW nie poprawi tej sytuacji ani utrudniając wędkarzom dostępu do wody (staż itp) ani ułatwiając (zniżki dla członków w opłatach w stosunku do ludzi z zewnątrz). Potrzebna jest stopniowa prywatyzacja wód, w znaczeniu powszechnego programu prywatyzacji użytkowania rybackiego, w którym koła, okręgi, kluby czy osoby prywatne staną się odpowiedzialne za kolejno prywatyzowane obwody. Jeśli PZW nie znajdzie ścieżki stopniowego prywatyzowania rzek, to nigdy nie dojdziemy do sytuacji, że ilość wędkarzy będzie stanowiła 10 do 15% populacji (w Polsce: 3,5 do 5 milionów wędkarzy) i będziemy w stanie regresu, w którym 600 tysięcy praworządnych wędkarzy walczy z trzema milionami kłusowników.
|