| |
Ludzi łowiących wyłącznie na dolną nimfę jest całkiem sporo tylko, czy na tym polega muszkarstwo?
Specjalizacja "dolna nimfa"... Rzeczywiście ludzi takich jest sporo. Nie zawsze to sa jednak muszkarze. Ot raz na nimfę, raz płotki na kanale, raz szczupaki. Są tam gdzie można złapać ryby... Prawdziwi muszkarze powinni posmakować wszystkich metod, jednak co mają zrobić gdy "inne" metody zawodzą ?
>> To tak, jak z dziewczynami. Jeśli Cię nie chce, to czy trzeba się narzucać?
Mi imponują ludzie którzy nie zaczynają od nimfy.
>> Lepsze to i tak niż zaczynać od "czegoś innego"
Jednak gdyby nie Twoje "złe nawyki" to czy zaistniałbyś na okręgowych zawodach ???
>> Trudno powiedzieć. Mi się wydaje, że kluczową rolę odegrało tutaj to, że przez trzy lata z rzędu nie mogłem wyjąć pstrągów na zawodach na Wdzie i zaparłem się. Jeździłem, uczyłem się i podpatrywałem innych kolegów, ale najwięcej zawdzięczam Andrzejowi, który po wielu namowach pokazał mi jak łowić, gdzie, wytknął błędy, no i zacząłem w końcu coś tam łowić. Zaistnienie na zawodach nie jest jednak najważniejszą sprawą w wędkarstwie. To taka zabawa w udowodnienie samemu sobie, czy potrafi się złowić rybę w trudnych okolicznościach. Poza tym to nie ja narzuciłem styl zawodów, a wręcz na zawodach jako jeden z niewelu łowię czasem ryby nie na nimfę. Poza tym u nas w klubie zawsze broniłem zawodów pstrągowych, gdzie z zasady nie używa się nimf.
To właśnie te zawody narzucaja taki styl łowienia. A żeby dobrze wypaść trzeba przecież trenować. I tu znowu nimfa. Zamiast ubiegłorocznych 10 wypadów na Łebę przed MO, mógłbym spokojnie wieczorkiem wyjść sobie i połowić na suchara...
>> Hmm, to kwestia wyboru. Można przecież nie trenować. Zawody o MO wygrał Michał - czy on tak zażarcie trenował?
Gonsuh
|