|
Józiu,
Odnosze wrażenie, że nie chodzi tu o utrudnianie sobie, reglamentację czy "komitety kolejkowe" ale o stopniowe przechodzenie od "sklepów" z octem i musztardą do normalnych sklepów. Jak pewnie dobrze pamiętasz, najpierw pojawiła się "cena karkulacyjna", a potem sklepy "komercyjne" (tak jakby mogły byc inne ), a w końcu te nienormalne zniknęły i zostały tylko te, w których bilansuje się przychody io rozchody. Żeby nie zawężać sie tylko do handlu to dotyczy top kazdej dziedziny gospodarowania. Żeby funkcjonwoało poniżej bilansu to musi ktoś dokładać . Nie ma "za darmo", jest tylko "dotowane". Pytanie przez kogo i z jakich środków.
Póki sobie nie zdamy sprawy, że nie ma kto dokładac do naszego hobby i że sami musimy sfinansowac je według potrzebnych nakładów póty będziemy dzielić ten "ocet i musztardę".
natomiast w korzystaniu z oprzyjemności nie ma zastosowania zsada "solidaryzmu społecznego". Dlatego nieprzywoitym byłoby podnosić wszystkiom składke uśrednioną, w ramach której jeden korzystałby 2 razy, a inny 100 razy z wędkowania. Dlatego system "dniówek jest pewnie najlepszy. Dla wygody mozna przenieśc go w dobrze skalkulowany "abonament", dzięki któremu kazdy może rekgulowac sobie na iel korzystania z wędkarstwa go stać. Jednoczesnie pozwala podzielić te nakłady na rózne okresy, niekoniecznie kumulując wpłatę w formie jednej skladki rocznej.
Jak sam wiesz, metod jest wiele, tylko trzeba zacząć kalkulować. A wtedy będa funkcjonowac w miarę normalnie wszyscy, w ramach róznorodności zagospodarowania wędkarskiego.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|