|
Ja, broń Boże, nikomu nie chce dokuczać, że bierze tęczaki. Sam teraz biorę. Ale zirytowała mnie ta "troska" o to, ile biorą inni w momencie, kiedy samemu ma się koszyki pełne ryb. To trochę na zasadzie psa ogrodnika. Gdyby nie ten tekst o limitach dla miejscowych, nie odezwałbym się. Zresztą widziałem miejscowych w akcji i znowuż takimi "asiorami" nie są, często schodzą o jednej rybie lub o kiju, mają liczne spadki i dość ortodoksyjnie przywiazani są do jednej metody - chciaż mają sie od kogo uczyć.
|