|
Nie dalej, jak miesiąc temu jechałem na Rabę. Wyszedłem z domu, doszedłem do przystanku autobusowego, ale wciąż miałem poczucie, że chyba nie wziąłem, jakiegoś istotnego drobiazgu. Dopiero kiedy autobus pojawił sie na horyzoncie, stwierdziłem, że tym drobiazgiem jest....wędka. Niestety nie mogłem liczyć, że ktoś nad Rabą da mi połowić swoją ( no może gospodarz ) więc zawróciłem do domu. Tak więc jest już nas dwóch w KBW - Klubie Bezwędkowych Wędkarzy.
|