|
Po trzech latach, tak gdzieś w lutym lub marcu, przyjdzie kłusownik i nie niepokojony przez nikogo zarzuci sieć prosto w zimowisko, żeby spokojnie wyciagnąć to, co uroslo. I takie są realia działania PZW. Można pracować społecznie, ale na rzecz organizacji lub osób, których działania mają widoczny sens i efekty. Dlatego jeśli tylko by Pan Józef Jeleński potrzebował pomocy, przyjechałbym bez wachania i z ochotą. PZW natomiast, jak przystało na organ powstały w minionej epoce rząda społecznego zaangażowania w działania, które skazane są na niepowodzenie z powodu niemożności sensownego doprowadzenia ich do szczęśliwego końca. Na gierkowskiej zasadzie :Pomożecie?! Pomożemy!!! Wpuszczenie takiej ilości narybku nie odbuduje populacji lipienia na dolnej Rabie. Dlaczego nie wpuszczono tarlaków? Dlaczego nie wprowadzono odpowiednich ograniczeń - haki bezzadziorowe, zmniejszenie limitu dziennego np. do jednej ryby, lub w ogóle no kill przez dwa trzy lata? Dlaczego nie zatrudnioniono większej ilośc opłacanych normalnie strażników, lub profesjonalnej agencji ochrony, którzy zajęliby się tylko odcinkiem od Dobczyc do Nieznanowic? i. Huczne zarybianie śladową ilością narybku nazywa się wielkim społecznym działaniem, a tak naprawde jest to kolejna "syzyfowa praca", po której zostanie tylko statystyka w papierach.
|