|
też chyba wiem co to jest. niestety każdy z tych potoczkw wcześniej czy Później natrafić musi na jakąś wiochę, a co to oznacza każdy wie. Niestety okoliczni mieszkańcy uważają ze jak czegoś nie zabiorą z lasu albo z rzeki to się marnuje( Słyszałem takie tłumaczenie złapanego zbieracza borówek, który klarował strażnikowi, że jak on tego nie weźmie to się zmarnuje, bo zwierzęta zjedzą, należy dodać ze nie jest to zbiór paluszkami kilku owoców do kieszeni, ale masakra przy użyciu specjalnych grabi a ilość borówek przelicza się na wory, po przejściu takich grabi nawet liści nie ma na krzaku) Podobnie jest z rzekami. Masakrują je wszystkimi dostępnymi metodami włącznie z prądem i mają w dupie wszelkie rezerwaty i parki. Strażnicy to często koledzy z jednej wsi. Jeśli mentalność ludzi się nie zmieni, to nie ma rady, żadna straż nie pomoże, chyba ze zatrudni się jednego na każdy kilometr rzeki. Wielu z tych ludzi nawet nie ma poczucia ze robi źle, kradnie, kłusuje. Kiedyś nad Rabą podszedł do mnie mały chłopczyk i spytał się, co złowiłem. Pokazałem mu tęczaka, na co on pochwalił się ze złowił na rękę większego potoka. Ręce człowiekowi opadają. Co taki chłopiec może usłyszeć od rodziców jak wróci do domu ze skłusowanym pstrągiem? Że zrobił źle, że ukradł? Chyba nie. Może za 100 lat to się zmieni, ale wątpię znając skłonność do cwaniactwa naszego narodu.
Pozdrawiam
|