|
Przepraszam jeśli kogoś obraziłem. Nie wiedziałem, że nie można odebrać ryb np. w sobotę. Nie chodzi mi o to, że ktoś może sobie przywłaszczyć lipienie (niby po co?), tylko o ilość wpuszczanych ryb. Nie da się ukryć, że łatwiej oszukiwać jeśli nie jest się obserwowanym. Może jestem przewrażliwiony, ale np. ZO Kraków podobno wpuszcza kilkanaście- kilkadziesiąt tysięcy lipieni i pstrągów rocznie. Tylko dlaczego ich nie ma w Rabie? Byłem w zeszłym roku na Rabie z tatą i nie mieliśmy nawet brania, pełno wędkarzy jeździ i mówią, że łapali jelce, klenie. A jeszcze 7-8 lat temu gdy uczyłem się łowić na muchę w Rabie było widać ryby. I to takie jakimi się zarybia- 10-15 cm. Pływały całe stada. Nie ma różnicy czy się wpuści 15,900 lipieni czy 16,000 i nawet trudno odliczyć je co do sztuki, więc błąd 10% może być. Ale 16,000 a 6,000 to już chyba duża różnica? A właśnie w momencie gdy zarybia tylko wąskie grono to w zależności od jego etyki zrobią to uczciwie lub nie. Jak można oszukiwać? Bardzo prosto: podpisuje się zakup 10,000 ryb, a bierze 5,000. Jeśli na zarybieniu byliby "niewtajemniczeni" wędkarze to mogliby to odkryć. Nie mam pewności czy ZO Kraków jest uczciwy czy nie, ale fakt faktem że w Rabie lipieni i pstrągów mimo zarybień w zasadzie nie ma. To samo Dunajec. Już 2 lata temu miejscowi muszkarze mówili, że pieniądze ZO NS nie idą na zarybianie.
Co do pracy, czasu etc. Na pewno uczestnictwo "zwykłego" wędkarza to działalność szlachetna, jednak jeśli chodzi o działaczy to przyjmując stanowisko zobowiązali się do wykonywania pewnych czynności, więc nikomu nie robią łaski jeśli pojadą na zarybienie. Nie twierdzę, że Autor tego tematu chce nas oszukać, a informację o zarybieniu podaje żeby udowodnić uczciwość. Wręcz przeciwnie, sądzę, że dla niego priorytetem jest właśnie dobro Raby. Mam nadzieję, że za rok,dwa lipienie będzie można znowu łowić w tej rzece.
Pozdrawiam Bartek
|