|
Największy złowiony lipień miał tylko 36 centymetrów reszta, jak napisałeś pogardliwie to szarańcza...ale to są niestety polskie realia. W większości krajowych wód złowienie latem miarowej, nie mówiąc o kilku, kilkunastu miarowych rybach w ciągu dnia i tak uznano by za sukces a tam na szczęście to, na ogół, norma. Potencjał tej wody jest ogromny i wiem, że powinienem tam łowić kilkanaście 40staków podpartych jednym czy dwoma większymi. Ale jest jak jest i wiem, że w Polsce pewnie długo jeszcze nie zbliżę się do swojej życiówki...chyba, że znowu pojadę na San ; ) Zresztą jaka taka populacja miarowego lipienia wynika z tego tylko, że większość łowi tam na spinning i ma niejakie problemy z regularnym łowieniem lipieni. Gdyby proporcje były odwrotne byłoby jak wszędzie – czyli ani pstrągów ani lipieni.
Okolica powyżej mostu kolejowego rzeczywiscie wygląda nieciekawie ale tak to jest w kraju, w którym las to nie las tylko plantacja drewna – niestety przywykłem. Po za tym nie jest najgorzej-prawie nie ma kajaków, nie ma śmieci, nikt nie jeżdzi traktorem po rzece a jak chce ci się ruszyć tyłek dalej niż kilometr, dwa od szosy możesz przez trzy dni nie spotkać człowieka i dlatego lubię tam jeździć.
Jednemu się chciało gospodarzyć i ma po temu, jak myślę, wystarczające doświadczenie, potencjał finansowy i zaplecze w postaci własnej hodowli i wylęgarni. Dniówkę skalkulował na 20pln/dzień, czyli znowu nie tak dużo ale przegrał w przedbiegach...i na dorzeczu dalej bedzie gospodarowało PZW.
Co do reszty zgadzam się w 100% z abuabu.
Pzdrw, KR
|