|
Nie smiem polemizowac z takim autorytetem, jak pan Jozef, ale chyba na zawsze pozostanie we mnie widok stosu rybich glow porzuconych w tamtym roku przez klusownikow w dobczyckich krzakach. Wystarczy spojrzec na gestosc zaludnienia nad Raba, wyciagnac srednia mlodych lub starych moczymordow i bedziemy miec ilosc potencjalnych klusownikow. Raba niestety duza rzeka nie jest, nawet ta ponizej zapory. Wystarczy kilkudziesieciu sprawnych ( tj. wyciagajacych od kilkunastu do kilkudziesieciu ryb tygodniowo ) i mamy tysiace ryb rocznie ginacych z rak osob, ktorzy na ochrone ich istnienia nie zaplacili ani grosza. Niestety Polska jest takim krajem - co pokazuje cala historia naszego narodu - w ktorym tylko bezwzgledne i drakonskie przestrzeganie prawa i tepienie przestepcow - niezaleznie jakiego formatu - przyniesc moze skutki. Ale do tego PZW sie nie nadaje, poniewaz albo nie moze,albo nie chce zaangazowac odpowiednich srodkow. Ide o zaklad, ze gdyby przez piec lat zadnem klusownik nie mogl nawet podejsc do rzeki, a wedkarze przestrzegaliby zaostrzonych przepisow ( np. limit 1 ryby i wymiar ochronny 30 ) Raba sama wrocilaby do formy. Inna sprawa, ze "Panom z Tamy" tez nalezaloby sie lepiej przyjrzec.
|