|
Ja na szczęście nie mam takich problemów, bo w górze Raby coraz więcej oczyszczalni i przyjaźni drogowcy, żadnych dużych skupisk ludzkich i żadnego przemysłu. Nie ma też zbiornika zaporowego (czyli pokomunistycznego szamba) powyżej. Kierunek poszukiwań jest dobry: sam zbiornik zaporowy jest zagrożeniem dla rzeki. Niska temperatura wody i jej żyzność odpowiadają za ilość łososiowatych poniżej zapory - ale spuszczanie dolnej, zimnej wody to także braki tlenowe przynajmniej w pierwszym odcinku poniżej zapory. Nagła zmiana ilości spuszczanej wody na najmniejszą może zaowocować zjawiskiem jak opisujecie powyżej.
Takie łowiska poniżej zapór (tailwaters) wymagają bliskiej współpracy obsługi zapory z użytkownikiem rzeki, a sugestie dotyczące odpowiedniej gospodarki w tym względzie są zawarte w "Zasadach dobrej praktyki w utrzymaniu rzek i potoków górskich" www.krakow.rzgw.gov.pl.
Oczywiście, rozmiar i rozległość śnięć nie wyklucza innych przyczyn, w tym przypadkowego lub zamierzonego zatrucia wody. Ale nawet gdyby to było prawdą, warto negocjować zwiększenie wielkości minimalnego przepływu poniżej zapory, przynajmniej wiosną i w lecie, w okresie wysokich temperatur.
|