|
Skoromo tym mowa to może warto, choć to trudny i obszerny temat, wymienić kilka uwag na temat poruszonego tu stereotypu. W powiedzeniu o "wywiązywaniu się z obowiązków" i przeciwstawieniu stowarzyszenia członkom czy państwa podatnikom czai się niezwykle niebezpieczne nawiązanie do naszego dziadzictwa państwa opiekuńczego, czy nawet nadopiekuńczego, które miało obywatelom zapewniac wszystko, a obywatelom nie wolno było robić niczego samorzutnie, bo to byłoby niebezpieczne dla tegoż państwa. Podobnie z organizacją. To jest zupelnie falszywa dychotomia. Nie ma antytezy panstwo opiekuncze i zniewolenie jednostki vs. wolnosc i brak zobowiazan wobec obywatela. Wystarczy pojechac do ktoregokolwiek z krajow nordyckich, zeby sie o tym przekonac. Piszac, ze ktos ma wobec mnie obowiazki mam na mysli to, ze jest moim reprezentantem i ponosi odpowiedzialnosc, a nie ze ma za mnie decydowac i ograniczac moje mozliwosci. Ale to jest kwestia bardziej swiatopogladowa, wiec nie operowalbym pojeciem "stereotypu". Ja nie uwazam, ze wszystko mozna wytlumaczyc kryzysem rodziny, upadkiem tradycyjnych zasad itp. To poglad dosc nacechowany, bynajmniej nie obiektywny. Tego upadku rodziny rozszerzonej nie ma np. w autorytarnych panstwach islamskich, a nie wiem czy to przyjklad godny nasladowania. Ale to chyba nie ma nic wspolnego z pstragami? Poza tym zgadzam sie z Panem, ale, tak prozaicznie, co ma zrobic ktos, kto pracuje po kilkanascie godzin dziennie i nie ma zwyczajnie czasu, zeby aktywnie dzialac w organizacji? Nie narzekac, ze jest zle, bo nie ma do tego prawa, skoro sam nic nie robi poza placeniem skladek? Okazuje sie, ze sam sobie jestem winny. Pozostaja lowiska komercyjne, bez wielkich idei, ale przynajmniej z rybami. pozdrawiam, Przemek
|