|
Znamy, znamy takie przypadki. O niektórych opowiadało się latami. Ile razy schodziły, ile zniszczyły sprzętu, ilu dostało rozstroju nerwowego po takich, bliskich spotkaniach. Przeważnie jednak jakoś dawały się oszukać (najczęściej na robala, albo rybkę). Te moje pewnie też kiedyś skapitulują (mam nadzieję, że to ja będę je mógł pogłaskać po brzusiach). Tylko rzeczka jest wybitnie perfidna. Ale jak mawiał nasz znany trener: "dopóki ryba w rzece a mucha w wodzie...". Nie tracę optymizmu
|