|
A co, to dawni bywalcy Łączek i okolic nie pamiętają Agnieszki (żony Tomka), drobnej postaci, która bez problemu potrafiła zapędzić w kozi róg wielu wytrawnych muszkarzy. Biedactwo stale narzekało, że jak tylko wejdzie „na wodę” to od razu ma stadko ambitnych adoratorów depczących „po jej rybach”. Po chwili łowienia to stadko rzedło, bo tylko ona miała ryby i chłopcy szybko opuszczali szeregi. Dziewczę bardzo lubiło obławiać płytkie „zbyrki” poniżej dołków. A tam bywały piękne lipieniowe „klocuszki”, tylko aby je złowić to ho, ho, nie każdemu to było dane, a ona sobie tam z nimi doskonale radziła . Nie widziałem dziewczyny sporo lat, rzadko tam ostatnio bywam, a i wiem, że rodzinnie przenieśli się troszkę wyżej.
Tak więc te kobiety to nie od dzisiaj, i w dodatku (ponoć) łagodzą obyczaje…
pozdr.
BT
|