|
Ale możesz być pewien, że Marcin tak nie zrobi. Zwrócił tylko uwagę na bzdurne przepisy, których przestrzeganie wnosi wiecej złego niż dobrego. Jednocześnie słusznie zauważył, że tworzący prawo, najczęściej nie mają pojęcia co tak naprawdę czynią.
Czekanie aż "ktoś" zmieni złe prawo, może być zgubne np. dla gatunku, który zniknie z Czerwonej Księgi, a pojawi się na liście gatunków wymarłych... W papierach to niewielka różnica.
Moim ulubionym przykładem w zakresie relatywizmu prawa są dwa zapisy z kodeksu drogowego.
Ruch prawostronny i ograniczenie predkości. Ciekawe dlaczego jednego przestrzegają wszyscy, a drugiego nikt (przynajmniej ja nie znam człowieka, który nigdy nie przekroczył dozwolonej predkości).
Nie wiem co Marcin będzie robił, bo to jego prywatna sprawa, nic mi do tego, nie chcę tylko do mojego wyposażenia wędkarskiego dokupywać helmu i kamizelki kuloodpornej .
Ale to, że że jest prawo którego nikt nie przestrzega to szczerze mówiąc nie jest żaden argument. Dobry przepis to mam go przestrzegać, a zły to mogę go łamać? A na jakiej podstawie mam ocenić co jest dobre, a co złe - własnego "rozsądku" albo widzimisia? Mariusz, prawda jest taka że zbyt łatwo się usprawiedliwiamy. Dałeś dobry przykład z przekraczaniem dozwolonej prędkości - ja też nieraz tak robię. Ale czy robię dobrze i czy muszę to robić, jeśli czasem zyskam na tym raptem 5 albo 10 minut?
Ale popatrz Pan w Niemczech jak jestem albo w Austrii to nie przekraczam. I nawet jakoś nie uważam że te ograniczenia są bezsensowne
Dobra na tym koniec, bo wątek zdryfował
Pozdrawiam
|